2012 Reading Challenge

2012 Reading Challenge
Wiktoria has read 20 books toward her goal of 52 books.
hide

Sunday, July 31, 2011

Dlaczego nie lubię GRR Martina

Trzeba coś wrzucić na bloga, więc przekleję moją recenzję z Lubimy Czytać:
Pewnie się narażę swoją oceną tej książki, ale to że wszyscy się nią zachwycają, nie znaczy, że powinnam przyłączyć się do tego chóru wbrew swoim odczuciom. Sam pomysł jest dosyć ciekawy, niestety gorzej z wykonaniem.
Choć opowiadana historia może zaciekawić, i tak też stało się w moim przypadku, styl pisania Martina zupełnie mi nie odpowiada. Tekst powieści jest pełen niepotrzebnych moim zdaniem scen erotycznych oraz bardzo często używany jest niecenzuralny język, co skojarzyło mi się z twórczością Andrzeja Sapkowskiego, który również chętnie zamieszczał te elementy w swoich utworach. Sprzeciw wobec takich części składowych utworu wynika po części z mojego chrześcijańskiego światopoglądu, ale również uważam, iż powieść nie zyskuje na załączeniu tych składników, więc przeciwnie, raczej na tym traci. Opisu gwałtów, przemocy są niepotrzebne z punktu widzenia fabuły, wydaje mi się, że zamiast opisywać wszystko ze szczegółami, możnaby delikatnie naprowadzić czytelnika na właściwy trop, co ma się wydarzyć. Nie zawsze podawanie „kawy na ławę” jest lepsze niż pisanie nie wprost. Co do przekleństw, również jestem przekonana, iż w większości przypadków są one niepotrzebne (gratuitous) i zastąpienie ich cenzuralnymi odpowiednikami lub całkowite ich pominięcie nie wpłynęłoby negatywnie na sens i fabułę. Jest ich zdecydowanie za dużo. Książkę czytałam po angielsku i były one do przeżycia, może dlatego, że do niecenzuralnych słów w obcym języku ma się pewien dystans. Ale wolę nie myśleć, jak wyglądałoby to w polskim tłumaczeniu. Na pewno nie sięgnęłabym po książkę tak „upstrzoną” niecenzuralnymi słowami. Nie dlatego, że jestem pruderyjna w negatywnym tego słowa znaczeniu. Po prostu uważam, że literatura powinna prowadzić nas ku pięknu, którego nieraz tak niewiele jest w życiu codziennym, a nie strącać nas, czytelników, do rynsztoka. Odniosłam wrażenie, że często przekleństwa są jakby sztucznie wepchnięte w dany kontekst, tak jakby autor chciał nam pokazać, że wcale nie boi się używania wulgarnych słów i nie jest to dla niego powód do wstydu. W moim odczuciu jest to dosyć naiwna postawa, przynosząca na myśl zachowanie nastolatków, przeklinających w nadziei, że będą wtedy bardziej „dorośli”, gdy prawda jest dokładnie odwrotna.
Kolejnym problemem są liczne powtórzenia w opisach postaci, niemal przy każdym pojawieniu się Jona jest podkreślane, że to bękart. Martin trochę traktuje tu czytelników z pobłażaniem, jakby po jedno- lub dwukrotnie podanej informacji nie byli w stanie zapamiętać, jakie jest pochodzenie Jona. Podobnie jest z innymi bohaterami, gdzie też powtarzają się podane już wcześniej ich określenia.
Pozytywnie utkwił mi w pamięci motyw wilkorów – tak chyba nazywają się po polsku te zwierzęta? Angielskie słowo direwolf, jak odkryłam w Internecie, to jednocześnie nazwa wymarłego gatunku wilka; polski termin określający to stworzenie brzmi wilk straszliwy i stwór rzeczywiście był większy od zwykłego wilka, tak jak w powieści Tworzy to element nawiązujący do naszego świata, i wywołuje wrażenie, że „to się już kiedyś wydarzyło na ziemi ;)” Wydaje się, że wielu czytelników chciałoby mieć takiego obrońcę w postaci wilkora :)

Podsumowując:dzieje postaci zainteresowały mnie, jednak styl literacki tej książki rozczarował, i raczej nie sięgnę po pozostałe tomy, a dalsze losy bohaterów poznam ze streszczeń :)

No comments:

Post a Comment