2012 Reading Challenge

2012 Reading Challenge
Wiktoria has read 20 books toward her goal of 52 books.
hide

Monday, October 31, 2011

Pierwsza niemiecka książeczka

Dzisiaj przeczytałam pierwszą w życiu książeczkę po niemiecku! Co prawda była to króciutka książeczka napisana z użyciem tylko najprostszego słownictwa, przeznaczona dla uczących się języka, ale zawsze to coś :) Pierwsze koty za płoty. Może dalej pójdzie mi już lepiej, jeśli chodzi o moje zmagania z niemieckim, które często opisuję na tym blogu. Co prawda po angielsku właściwie nie czytałam książeczek z prostym słownictwem, od razu zabrałam się za oryginalne wersje, ale chyba tylko dlatego, że zaczęłam czytać literaturę po angielsku dopiero wtedy, gdy już dosyć dobrze znałam ten piękny język. Z niemieckim jest dużo inaczej, faza "znam dobrze ten język" wydaje się nigdy nie nadejść, więc nie zwlekam i sięgam po uproszczone lekturki. Książeczka zowie się Detektiv Wider Willen i jak sam tytuł wskazuje, mówi o przygodach młodocianego detektywa. Więcej nie powiem, bo spoilery w przypadku tego typu książek są szczególnie niewskazane ;) Mogę tylko ujawnić, że nastolatkowi udaje się rozwiązać zagadkę kryminalną; zresztą jakżeby mogłoby być inaczej? Kryminał powinien kończyć się wyjaśnieniem łamigłówki; samo czytanie w obcym języku przypomina pracę detektywa, więc wydaje mi się, że wybór akurat tego gatunku do książeczki uczącej języka jest trafny :) W każdym razie, warto spróbować również tej metody nauki. Jest z pewnością ciekawsza od lektury podręcznika gramatyki opisowej ;)

Do poczytania!

Sunday, October 30, 2011

Niedzielny kącik szekspirowski

 

Dzisiaj na blogu znowu pojawi się twórczość Szekspira. Od jakiegoś czasu dominowała poezja autorów niemieckojęzycznych, jednak postanowiłam powrócić do ulubionego Williama. Sięgnę przede wszystkim do jego dzieł, które analizowałam w pracy magisterskiej.

Na blogu pojawiło się już pożegnanie Puka ze Snu nocy letniej z widownią; dzisiaj będzie o pożegnalnych mowach, jakie wygłasza Prospero – czarodziej z Burzy.  Ta ostatnia sztuka napisana przez Szekspira jest przez niektórych uważana za jego osobiste pożegnanie ze sceną i dramatopisarstwem; szczególnie dotyczy to właśnie wspominanych wypowiedzi Prospera. Czasami postać czarodzieja jest wręcz utożsamiana z samym Szekspirem.

Spójrzmy na dwa fragmenty. W pierwszym, zaczerpniętym ze sceny 1 Aktu V, Prospero rozstaje się ze swoją czarodziejską mocą i wygłasza jakby mowę pożegnalną do służących mu do tej pory duchów i elfów. Opisywane w tej wypowiedzi czary Prospera nawiązują do wydarzeń przedstawionych w wielu utworach Szekspira. Ale najlepiej będzie oddać głos samemu czarodziejowi, który przemówi najpierw angielskim oryginałem (ze strony Open Source Shakespeare), a następnie polskim tłumaczeniem (Polska Biblioteka Internetowa). Posłuchajmy:

Prospero. Ye elves of hills, brooks, standing lakes and groves,
And ye that on the sands with printless foot
Do chase the ebbing Neptune and do fly him
When he comes back; you demi-puppets that
By moonshine do the green sour ringlets make,
Whereof the ewe not bites, and you whose pastime
Is to make midnight mushrooms, that rejoice
To hear the solemn curfew; by whose aid,
Weak masters though ye be, I have bedimm'd
The noontide sun, call'd forth the mutinous winds,
And 'twixt the green sea and the azured vault
Set roaring war: to the dread rattling thunder
Have I given fire and rifted Jove's stout oak
With his own bolt; the strong-based promontory
Have I made shake and by the spurs pluck'd up
The pine and cedar: graves at my command
Have waked their sleepers, oped, and let 'em forth
By my so potent art. But this rough magic
I here abjure, and, when I have required
Some heavenly music, which even now I do,
To work mine end upon their senses that
This airy charm is for, I'll break my staff,
Bury it certain fathoms in the earth,
And deeper than did ever plummet sound
I'll drown my book.

 

PROSPERO.

Sylfy pagórków, strug, jezior i gajów

I wy, co śladów niezostawiającą

Stopą, ścigacie po morskich wybrzeżach

Neptuna, kiedy odpływa, a kiedy

Wraca, pierzchacie; drobne półistotki,

Co przy promieniu księżyca tworzycie

Zielone krążki, kwaśne w smaku, których

Owce gryść nie chcą, albo grzybki nocne;

Co się odgłosem wieczornego dzwonka

Rozkoszujecie; przy pomocy których,

Lubo tak wątłych, zaćmiewałem słońce

W samo południe, rozpasane wichry

Wywoływałem, znaglałem do walki

Zielone morze z lazurowym stropem,

Straszliwe grzmoty uzbrajałem ogniem,

I Jowiszowe dęby własnem jego

Berłem kruszyłem, wstrząsałem warownie

Posady lądu i wykorzeniałem'

Sosny i cedry; coście byli świadkiem,

Jak na mój rozkaz groby przebudzały

Uśpionych swoich mieszkańców,

I za mą sprawą, stanąwszy otworem,

Z łona ich swego puszczały; — wam wszystkim

Wiadomo czynię, że się odtąd zrzekam

Tego ciemnego potężnego kunsztu;

I gdy zawezwę muzyki niebieskiej,

Co wnet nastąpi, celem sprostowania

Ich zmysłów, tak jak pragnę, a do czego

Ma mi dopomódz ta magja powietrzna,

To złamię laskę, zakopię ją w ziemi

Na kilka sążni głęboko i głębiej

Niż ołowianka kiedybądź dosięgła:

Zakopię moją księgę.

Teraz zerknijmy na epilog dramatu. Jest on jakże różny od epilogu wygłoszonego przez Puka – z poczuciem humoru i nieco nawet zadziornego. Ostatnie słowa sztuki Burza – i jednocześnie ostatnie słowa w twórczości Szekspira – mają zupełnie inny charakter. Puk występował w swym monologu w podwójnej roli – jako postać z dramatu i grający ją aktor. Tymczasem do widzów Burzy przemawia nie odtwórca roli Prospera, ale sam Prospero. Nie jest już potężnym magiem – odrzucił swoją magię, jak wiemy z cytatu przedstawionego przed chwilą. Zamiast tego stał się zmęczonym życiem człowiekiem, bliskim kresu swojego życia. Prospero zwraca się bezpośrednio do widzów, błagając ich o wyrozumiałość i przebaczenie, zdając się całkowicie na ich łaskę. Choć tak jak i Pukowi, chodzi tutaj o aplauz, prośba o brawa wyrażona jest za pomocą zwrotów związanych z religią. Końcowy dwuwiersz, w którym Prospero namawia widzów do przebaczenia jemu, skoro publiczność chce, aby jej występki zostały wybaczone, kojarzy się nieco ze spowiedzią. Ale najlepiej niech każdy czytelnik sam dojdzie do własnych wniosków na podstawie lektury. Przejdźmy do omawianego fragmentu, który pochodzi, tak jak poprzedni, kolejno ze stron: Open Source Shakespeare i Polskiej Biblioteki Internetowej.

Prospero. Now my charms are all o'erthrown,
And what strength I have's mine own,
Which is most faint: now, 'tis true,
I must be here confined by you,
Or sent to Naples. Let me not,
Since I have my dukedom got
And pardon'd the deceiver, dwell
In this bare island by your spell;
But release me from my bands
With the help of your good hands:
Gentle breath of yours my sails
Must fill, or else my project fails,
Which was to please. Now I want
Spirits to enforce, art to enchant,
And my ending is despair,
Unless I be relieved by prayer,
Which pierces so that it assaults
Mercy itself and frees all faults.
As you from crimes would pardon'd be,
Let your indulgence set me free.

 

EPILOG,

KTÓRYM PROSPERO RZECZ ZAMYKA

Już czary moje moc straciły;

Posiadam tylko własne siły,

A te są, wątłe: próźnobym

Chcąc ztąd odpłynąć, ufał im,

Jeżeli wy mnie nie wesprzecie.

Gdym księztwo me odzyskał przecie,

I syna wroga nazwał zięciem,

Nie chciejcież wy mię swem zaklęciem

Do pustej wyspy tej przykuwać,

I od mej właści mię usuwać;

Lecz więzów mych przerwijcie ciąg

Pomocą swych łaskawych rąk.

Na niczem spełzną me nadzieje,

Jeźli z ust waszych nie zawieje

Przyjazne tchnienie w żagiel mój:

Bo sztuki mej już wyszedł zdrój,

I z światem duchów nić zerwałem.

Rozpaczby była mym udziałem,

Gdyby serc waszych nie przebodły

Usilne, korne moje modły,

Których wpływ samo niebo skłania

Do względów i do przebaczania.

Chcecie być rozgrzeszeni sami,

Bądźcie i dla mnie rozgrześcami.

Mam nadzieję, że czytelnicy bloga nie ograniczą się do lektury zamieszczonych tu fragmentów Burzy, ale sięgną po całość tej niezwykłej, a chyba mało znanej sztuki Williama Szekspira. Przekład polski można znaleźć na stronie Polskiej Biblioteki Internetowej – Burza znajduje się w zbiorze Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare (Szekspira). T. 3, Komedye jako pierwszy utwór w tym tomie. Nowszych tłumaczeń poszukajcie w bibliotekach czy księgarniach, a jeśli ktoś zna dobrze angielski, zachęcam do przeczytania oryginału.

Do poczytania!

Saturday, October 29, 2011

Mój prywatny zmierzch Internetu

 

Wczoraj słuchałam Listy Przebojów Trójki, jak zwykle siedząc przy komputerze i surfując po Internecie. Jednak zauważyłam coś dziwnego i interesującego. Od jakiegoś czasu Internet nie fascynuje mnie już tak jak kiedyś. Oczywiście dalej go używam, ale raczej jest narzędziem do wykonania jakiegoś zadania, niż celem samym w sobie. Zresztą nie wiem, czy to co, teraz robię w sieci, dalej można nazwać surfowaniem; zaglądam przeważnie tylko  na swoje ulubione czy też potrzebne strony. Jeszcze niedawno bardzo lubiłam klasyczne surfowanie, czyli kilkanaście otwartych stron w przeglądarce (lub w dwóch na raz), przeskakiwanie pomiędzy poszczególnymi stronami i podążanie za linkami. To chyba bardziej pasuje do tradycyjnej definicji tej czynności, czyli przebywania w Internecie bez jakiegoś konkretnego celu. Teraz widzę, że mnie to znudziło. Wczoraj przez całą Listę próbowałam znaleźć coś, co zaintrygowałoby mnie tak, jak kiedyś, ale na nic takiego nie natrafiłam. Już długo korzystam regularnie z Internetu, i może dlatego sieć nie potrafi mnie już niczym zaskoczyć. Teraz synonimem wymarzonego wypoczynku nie jest już dla mnie długie surfowanie po Internecie, ale czytanie książek, szczególnie tych po angielsku Uśmiech Po prostu w tym roku odkryłam na nowo czytanie. Stało się to – o ironio – właśnie dzięki Internetowi i portalom typu Lubimyczytac.pl czy Goodreads. Internet sam sobie zrobił na źle Puszczam oczko bo zamiast nim się bawić, zastanawiam się, jak sobie zwiększyć liczbę “przeczytanych.”

W wielu sprawach Internet jest nadal niezastąpiony i trudno  sobie wyobrazić życie bez niego. Oczywiście, byłoby to możliwe, lecz wiele rzeczy zajmowałoby dużo więcej czasu lub stałoby się trudniejsze. Na przykład sieć świetnie się sprawdza przy wyszukiwaniu słówek. W domu zawsze szukam słówek w internetowych słownikach. Jest po prostu szybciej, a poza tym, jeśli chodzi o niemiecki, to nie mam zbyt wielu słowników Puszczam oczko Nie wiem, czy ktoś też tak ma, ale poszukiwania w słowniku papierowym są dużo dłuższe nie tylko dlatego, że ten słownik nie ma wbudowanej wyszukiwarki. Zawsze, kiedy przeglądałam słowniki angielsko-angielskie w poszukiwaniu jakiegoś konkretnego słówka, napotykałam jakieś inne, które mnie zaintrygowało i w ten oto sposób poszukiwania przedłużały się Puszczam oczko Dlatego właśnie Internet jest najlepszy do słówek – pokazuje się tylko to słówko, którego szukasz, i inne nie kuszą. Jak już wspominałam, ostatnio włączam Internet tylko wtedy, gdy chcę zrobić coś, co można wykonać szybciej i bardziej skutecznie za pomocą sieci. Oprócz słówek, dzięki Internetowi mogę się kontaktować ze znajomymi z innych miast czy krajów, z którymi bardzo rzadko mogłabym się spotkać na żywo. Czytam strony i blogi, które znam i lubię, na portalach książkowych zaznaczam właśnie czytane książki i zapoznaję się z ich recenzjami, ale właściwie nie odkrywam już nowych stron. Wracam tylko to tych, które są  już sprawdzone. Czasami zaglądam też na fora tolkienowskie, ale praktycznie nie jestem tam aktywną uczestniczką, i właściwie nigdy nie byłam. Zresztą moja wiedza na temat dzieł Tolkiena jest już, delikatnie rzecz biorąc, nieco zwietrzała, więc trudno mi wnieść coś do dyskusji. Pisanie bloga też od niedawna stało się dla mnie raczej obowiązkiem do “odbębnienia” niż źródłem prawdziwej radości. Jeśli tylko znajdę wolną chwilę, co niestety nie zdarza się często, wolę po prostu spędzić ją, czytając. Czytam również na komputerze, zwłaszcza wieczorami, ale nie jest to bezpośrednio związane z Internetem; książki zazwyczaj są już wcześniej zapisane na dysku. Nie mam jeszcze czytnika e-booków, ale gdy zostanę właścicielką takiego urządzenia, czas, jaki spędzam na komputerze, skróci się chyba o połowę.

Za parę dni zaczyna się listopad, a z nim – Nanowrimo. Nie mam zbyt wielkich szans, aby napisać wymagane 50 000 słów, ale jednak spróbuję wziąć udział. Może uda mi się skończyć chociaż parę z moich “niedokończonych opowieści” ? Ostatnio i tak nie pisałam za dużo na blogu, a na czas Nanowrimo będzie on dalej zawieszony. Zamierzam pisać na komputerze, więc pewnie spędzę sporo czasu nad klawiaturą i nie będę miała już czasu ani pomysłów na bloga. Mogłabym pisać ręcznie, ale wtedy trudno policzyć, ile słów się napisało, a o ilość przecież w Nano chodzi Puszczam oczko A teraz zmykam, bo muszę przeczytać wszystko, co chciałam skończyć przed Nanowrimo Uśmiech

Do poczytania!

Monday, October 24, 2011

Czytanie z przeszkodami

Dzisiaj pożyczyłam nową książkę, a właściwie "starą" - jedną z wakacyjnego stosika, którego nie zdążyłam przeczytać w całości. Mam tyle rozpoczętych książek, a drapieżne gramatyki pożerają coraz więcej czasu. Jak to zrobić, aby dalej czytać? Okazuje się, że chwilę na czytanie mam dopiero wieczorem, kiedy jem kolację przy komputerze ;) Wobec tego postanowiłam w miarę możliwości skończyć komputerowe książki, które mam zaznaczone jako "teraz czytam" na różnych portalach. Prawdę mówiąc, przy obecnym rozkładzie zajęć, strasznie trudno jest wygospodarować czas na czytanie podczas dnia, ale wieczorem - da się! Przestałam oglądać głupie telewizyjne programy, i przyznam się, że ukradłam trochę czasu przeznaczonego na naukę i wtedy czytałam dzisiaj właśnie wypożyczony kolejny raz The Hitchhiker's Guide to the Galaxy. Może tym razem wreszcie przeczytam? Chyba powinnam wyznaczyć sobie dzień na czytanie i pilnować tego planu bardziej niż zadań domowych :)

A może Czytelnicy mają jakieś sposoby, jak wygospodarować czas na czytanie? Zapraszam do komentowania.

Sunday, October 23, 2011

Niedzielny kącik poetycki

 

Nieubłaganie zbliżają się chłodne dni. Czas sięgnąć po Rękawiczkę. Tego coraz bardziej potrzebnego elementu garderoby dostarczy nam niemiecki poeta epoki romantyzmu, Friedrich Schiller.

Wiersz Schillera Rękawiczka jest chyba jedynym krótkim utworem niemieckojęzycznego autora, który pamiętam z liceum (ach, kiedy to było!). Nie mam pojęcia, czy obecnie również wspomina się ten wiersz na lekcjach. Do tej pory szczególnie pamiętam romantyzm. W drugiej klasie uczyła nas nowa nauczycielka(a za moich czasów liceum miało cztery klasy, a nie trzy, jak teraz). Właśnie romantyzm był ulubioną epoką nowej “pani od polskiego” i potrafiła ona przekazać uczniom swój entuzjazm do literatury.

A teraz oddajmy głos poecie. Najpierw oczywiście wersja oryginalna, niemieckojęzyczna – pochodzi ona ze strony Projekt Gutenberg-DE.

Friedrich Schiller

Der Handschuh

Vor seinem Löwengarten,
Das Kampfspiel zu erwarten,
Saß König Franz,
Und um ihn die Großen der Krone,
Und rings auf hohem Balkone
Die Damen in schönem Kranz.

Und wie er winkt mit dem Finger,
Auf tut sich der weite Zwinger,
Und hinein mit bedächtigem Schritt
Ein Löwe tritt,
Und sieht sich stumm
Rings um,
Mit langem Gähnen,
Und schüttelt die Mähnen,
Und streckt die Glieder,
Und legt sich nieder.

Und der König winkt wieder,
Da öffnet sich behend
Ein zweites Tor,
Daraus rennt
Mit wildem Sprunge
Ein Tiger hervor,
Wie der den Löwen erschaut,
Brüllt er laut,
Schlägt mit dem Schweif
Einen furchtbaren Reif,
Und recket die Zunge,
Und im Kreise scheu
Umgeht er den Leu
Grimmig schnurrend;
Drauf streckt er sich murrend
Zur Seite nieder.

Und der König winkt wieder,
Da speit das doppelt geöffnete Haus
Zwei Leoparden auf einmal aus,
Die stürzen mit mutiger Kampfbegier
Auf das Tigertier,
Das packt sie mit seinen grimmigen Tatzen,
Und der Leu mit Gebrüll
Richtet sich auf, da wird's still,
Und herum im Kreis,
Von Mordsucht heiß,
Lagern die greulichen Katzen.

Da fällt von des Altans Rand
Ein Handschuh von schöner Hand
Zwischen den Tiger und den Leun
Mitten hinein.

Und zu Ritter Delorges spottenderweis
Wendet sich Fräulein Kunigund:
»Herr Ritter, ist Eure Lieb so heiß,
Wie Ihr mir's schwört zu jeder Stund,
Ei, so hebt mir den Handschuh auf.«

Und der Ritter in schnellem Lauf
Steigt hinab in den furchtbarn Zwinger
Mit festem Schritte,
Und aus der Ungeheuer Mitte
Nimmt er den Handschuh mit keckem Finger.

Und mit Erstaunen und mit Grauen
Sehen's die Ritter und Edelfrauen,
Und gelassen bringt er den Handschuh zurück.
Da schallt ihm sein Lob aus jedem Munde,
Aber mit zärtlichem Liebesblick –
Er verheißt ihm sein nahes Glück –
Empfängt ihn Fräulein Kunigunde.
Und er wirft ihr den Handschuh ins Gesicht:
»Den Dank, Dame, begehr ich nicht«,
Und verläßt sie zur selben Stunde.

Tłumaczenie wiersza na język angielski zostało dokonane przez anonimową osobę; znalazłam je na stronie Poetry Archive. Oto ono:

THE GLOVE

by: Friedrich Schiller (1759-1805)

EFORE his lion-court
Impatient for the sport,
King Francis sat one day;
The peers of his realm sat around,
And in balcony high from the ground
Sat the ladies in beauteous array.
And when with his finger he beckoned,
The gate opened wide in a second
And in, with deliberate tread,
Enters a lion dread,
And looks around
Yet utters no sound;
Then long he yawns
And shakes his mane,
And, stretching each limb,
Down lies he again.
Again signs the king,--
The next gate open flies,
And, lo! with a wild spring,
A tiger out hies.
When the lion he sees, loudly roars he about,
And a terrible circle his tail traces out.
Protruding his tongue, past the lion he walks,
And, snarling with rage, round him warily stalks
Then, growling anew,
On one side lies down too.
Again signs the king,--
And two gates open fly,
And, lo! with one spring,
Two leopards out hie.
On the tiger they rush, for the fight nothing loth,
But he with his paws seizes hold of them both
And the lion, with roaring, gets up, - then all's still,
The fierce beasts stalk around, madly thirsting to kill.
From the balcony raised high above
A fair hand lets fall down a glove
Into the lists, where 'tis seen
The lion and tiger between.
To the knight, Sir Delorges, in tone of jest,
Then speaks young Cunigund fair;
"Sir Knight, if the love that thou feel'st in thy breast
Is as warm as thou'rt wont at each moment to swear,
Pick up, I pray thee, the glove that lies there!"
And the knight, in a moment, with dauntless tread,
Jumps into the lists, nor seeks to linger,
And, from out the midst of those monsters dread,
Picks up the glove with a daring finger.
And the knights and ladies of high degree
With wonder and horror the action see,
While he quietly brings in his hand the glove,
The praise of his courage each mouth employs;
Meanwhile, with a tender look of love,
The promise to him of coming joys,
Fair Cunigund welcomes him back to his place.
But he threw the glove point-blank in her face:
"Lady, no thanks from thee I'll receive!"
And that selfsame hour he took his leave.

Na deser zostawiłam tłumaczenie na język polski; wiersz Schillera przełożył sam Adam Mickiewicz. Tekst tego przekładu pochodzi z Polskiej Biblioteki Internetowej.

Fryderyk Schiller

RĘKAWICZKA

Chcąc być widzem dzikich bojów,

Już u zwierzyńca podwojów

Król zasiada.

Przy nim książęta i panowie Rada,

A gdzie wzniosły krążył ganek,

Rycerze obok kochanek.

Król skinął palcem, zaczęto igrzysko,

Spadły wrzeciądze, ogromne lwisko

Z wolna się toczy,

Podnosi czoło,

Milczkiem obraca oczy

Wokoło,

I ziewy rozdarł straszliwie,

I kudły zatrząsł na grzywie,

I wyciągnął cielska brzemię,

I obalił się na ziemię.

Król skinął znowu,

Znowu przemknie się krata,

Szybkimi skoki, chciwy połowu,

Tygrys wylata.

Spoziera z dala

I kłami błyska,

Język wywala,

Ogonem ciska

I lwa dokoła obiega.

Topiąc wzrok jaszczurczy

Wyje i burczy;

Burcząc na stronie przylega.

Król skinął znowu,

Znowu podwój otwarty,

I z jednego zachowu

Dwa wyskakują lamparty.

Łakoma boju, para zajadła

Już tygrysa opadła,

Już się tygrys z nimi drapie,

Już obudwu trzyma w łapie;

Wtem lew podniósł łeb do góry,

Zagrzmiał - i znowu cisze -

A dzicz z krwawymi pazury

Obiega... za mordem dysze.

Dysząc na stronie przylega.

Wtem leci rękawiczka z krużganków pałacu,

Z rączek nadobnej Marty,

Pada między tygrysa i między lamparty,

Na środek placu.

Marta z uśmiechem rzecze do Emroda:

"Kto mię tak kocha, jak po tysiąc razy

Czułymi przysiągł wyrazy,

Niechaj mi teraz rękawiczkę poda."

Emrod przeskoczył zapory,

Idzie pomiędzy potwory,

Śmiało rękawiczkę bierze.

Dziwią się panie, dziwią się rycerze.

A on w zwycięskiej chwale

Wstępuje na krużganki.

Tam od radośnej witany kochanki,

Rycerz jej w oczy rękawiczkę rzucił,

"Pani! Twych wdzięków nie trzeba mi wcale."

To rzekł i poszedł, i więcej nie wrócił.

Do poczytania!

 

 

Saturday, October 22, 2011

A jednak! Gdzie można znaleźć e-booki po niemiecku

Postanowiłam solidnie zabrać się za mój niemiecki, ze szkodą dla bloga ;) Ponieważ metoda, którą używałam do nauki angielskiego, czyli czytanie fake it till you make it zadziałała, zdecydowałam zastosować ją w zmaganiach z "niemcem." Pożyczyłam z uczelnianej biblioteki niemieckie magazyny filmowe z artykułami o Władcy Pierścieni i Gwiezdnych Wojnach, bo najłatwiej nauczyć się, czytając coś interesującego. Nawet udało mi się trochę zrozumieć fragment jednego artykułu - fragment, bo tyle na razie przeczytałam, może dalej będzie równie dobrze? W każdym razie, ucieszyło mnie to, że może wreszcie uda mi się przyswoić ten język. Chociaż oczywiście angielski zawsze pozostanie dla mnie najpiękniejszy :)

Następnie zaczęłam poszukiwania w Internecie. Tym razem zwierzyną łowną stały się e-booki po niemiecku. Wcale nie było mi łatwo ich znaleźć. Najpierw skierowałam się do Gutenberga. Poszukiwałam oryginalnej wersji językowej baśni braci Grimm - którzy, nawiasem mówiąc, byli również filologami i dali początek filologii niemieckiej jako dziedzinie naukowej. Baśnie, przeznaczone dla dzieci, powinny być napisane nieco prostszym językiem, niż "poważne" dzieła, dzięki temu świetnie nadawać się na pierwsze obcojęzyczne lektury. Zwłaszcza, że większość z tych baśni jest mało znana w Polsce, a ja - nie oszukujmy się - w dalszym ciągu nie dorosłam i lubię baśnie ;) I jak tu znaleźć e-booka z baśniami, takiego, którego można ściągnąć za darmo, ale aby nie był piracki? Okazało się to trochę czasochłonne. W Gutenbergu były tylko audiobooki z baśniami w wersji niemieckojęzycznej, żadnej wersji tekstowej. Niemcy mają swoje własne archiwum z e-bookami, które mieści się tutaj. Książki można przeglądać wg autorów, tytułów, gatunków. Są tu utwory nie tylko autorów niemieckich. Niestety, książek nie da się ściągnąć np. w pdf albo w wersji na Kindle. Można oczywiście kopiować teksty książek, i w ten sposób sformatować je sobie do Kindle'a, lub wydrukować je. Baśnie, których poszukiwałam, znajdują się na tej stronie. Jednak jest na to rada. Wersję baśni przystosowaną do czytnika Kindle czy też programu Kindle for PC można ściągnąć ze strony Amazonu, za darmo, tak jak resztę klasyki.

Miłej lektury :)

Friday, October 21, 2011

Pożegnanie z blogiem...

Doszłam do wniosku, że będę musiała zawiesić pisanie bloga na czas nieokreślony. I tak udawało mi się prowadzić go znacznie dłużej, niż na początku się spodziewałam. Jednak okazało się, że na drugim roku muszę dużo więcej się uczyć. Nie mam już tyle czasu na pisanie, co we wakacje. Może czas na napisanie paru słów codziennie by się znalazł; gorzej z tematami. To blog książkowy, literacki, a z powodu studiów czytam prawie wyłącznie podręczniki. Nie będę przecież recenzować tutaj gramatyki niemieckiej. Czasem udaje mi się zerknąć na komórkową wersję Cory'ego Doctorowa, ale takie czytanie z doskoku nie pomaga potem w napisaniu dobrej recenzji. A nie o to przecież chodzi, aby pisać dla samego pisania, lecz by przekazać coś interesującego czytelnikom. Poza tym, ze względu na profil tematyczny bloga, nie mogę nagle zacząć pisać o tym, jak mi minął dzień. Ciężko mi rozstawać się z blogiem, ale chyba lepiej nie pisać, niż pisać byle co.

Od czasu do czasu pojawią się pojedyncze wpisy, jak uda mi się coś przeczytać, postaram się napisać recenzję, ale nie ma szans na tak częste wpisy, jak dotąd. Może lepszym wyjściem niż całkowita rezygnacja z bloga byłoby ograniczenie się do pisania raz w tygodniu?

Drodzy czytelnicy, co o tym myślicie? Piszcie w komentarzach swoje opinie, bo przecież ten blog jest właśnie dla Was.

Do poczytania w przyszłości!


Thursday, October 20, 2011

Native-speaker sprawdzi i poprawi Twoje wypracowanie

Portale do nauki języków, o których wspominałam w zeszłym tygodniu, mają funkcję pisania wypracowań, które potem są sprawdzane i poprawiane przez native-speakerów. Na stronie Busuu nawet dosyć szybko można dostać poprawiony tekst. Jednak na większości portali językowych temat wypracowania jest narzucony przez twórców kursu. Na przykład, kiedy przerabiałam lekcję o zwierzętach, musiałam napisać parę zdań na temat, jakie zwierzątko chciałabym mieć i dlaczego. To zrozumiałe. Co jednak, gdy nie chcesz pisać na typowe tematy, jakie pojawiają się w tego typu kursach, interesuje Cię pisanie zupełnie o czymś innym? Jest na to rada. Istnieją serwisy internetowe dedykowane sprawdzaniu wypracowań przez native-speakerów. Rejestracja jest oczywiście darmowa, za sprawdzanie nic nie płacisz, ale mile widziane jest, jeśli poprawiasz wpisy innych użytkowników, którzy uczą się Twojego języka. Wtedy łatwiej i szybciej uzyskasz pomoc ze swoim wypracowaniem.

Autor bloga Fluent in 3 months polecał stronę Lang-8, jednak kiedy zarejestrowałam się tam, musiałam bardzo długo czekać na korektę tekstu. Potem wstawiłam kolejny tekst, jednak jego już nikt nie poprawił. Po jakimś czasie zrezygnowałam z korzystania z tej strony, tak że nawet nie pamiętam już mojego hasła i loginu.

Italki to miejsce w Internecie, gdzie mogą wirtualnie spotkać się nauczyciele i osoby chcące nauczyć się języka obcego. Lekcje z nauczycielem są płatne, jednak za darmo można założyć swój internetowy pamiętnik, tutaj zwany notatnikiem. Możesz pisać o wszystkim, nie ma żadnych ograniczeń tematycznych, mogą to być teksty typu jak spędziłam dzisiejszy dzień. Dzięki temu, możesz pisać bloga w obcym języku. Wydaje mi się, że to dobra taktyka nauki, gdyż piszesz o tym, co Ciebie interesuje, a więc masz większą motywację, aby np. wyszukać potrzebne słownictwo. To skuteczny sposób nauki na własnych błędach. Język obcy staje się drogą do wyrażenia samej siebie, co z kolei powoduje, że lepiej zapamiętuje się słownictwo, formy gramatyczne. Uczysz się na tekście, który ma dla Ciebie znaczenie. Warto skorzystać ze strony, bo poprawki pojawiają się stosunkowo szybko; zdarzyło się, że rano napisałam tekst, a po południu miałam już pierwszą korektę do niego.

Na koniec strona, której nazwa mówi wszystko: Correct my Text. Nowy tekst dodaje się, klikając na add new text. Po prostu wpisujesz lub wklejasz wcześniej napisany tekst w okienko. Plusem jest możliwość ustalenia wielu opcji. Oprócz wyboru języka, w jakim jest tekst do sprawdzenia, można zastrzec do niego prawa autorskie, zdecydować o liczbie poprawek, jakie chcesz uzyskać, czy też o kompetencjach osoby poprawiającej wypracowanie. Do poprawy mojego tekstu wybrałam native-speakerów i osoby płynnie mówiące po niemiecku. Dzięki temu zwiększasz szansę, że treść Twojego wpisu sprawdzi i poprawi osoba rzeczywiście kompetentna i znająca język. Jest nawet opcja, dzięki której można uzyskać nagranie audio podanego tekstu. Choć na korektę czeka się nieco dłużej niż na Italki, warto spróbować. Poprawiony tekst można pobrać na dysk jako dokument.

Może omówione tu strony pomogą komuś z czytelników odważyć się i spróbować pisać w obcym języku? Uczymy się na błędach, a na takich stronach możemy je popełniać bez obaw o wyśmianie czy krytykę. Zawsze przecież można wyłączyć komputer.

Wednesday, October 19, 2011

Mało czasu na pisanie...

Niestety dzisiaj również nie mam za dużo czasu na pisanie - wszystko przez tą gramatykę opisową! Wobec tego, obiecany wpis powstanie chyba w weekend, mam nadzieję, że macie jeszcze trochę cierpliwości, drodzy czytelnicy.

Dlatego dzisiaj opowiem Wam historyjkę z mojego życia. Chyba w zeszły weekend oglądałam końcówkę filmu, który wcześniej zaczął oglądać ojciec. Ja tylko weszłam na chwilę do pokoju, ale to co zobaczyłam, trochę mnie zainteresowało, i w rezultacie obejrzałam zakończenie filmu. Film nazywał się chyba Człowiek pies czy jakoś tak, i właściwie był to film akcji, jednak matka głównego bohatera okazała się być utalentowaną pianistką. W jednej ze scen gra ona na fortepianie utwór - bodajże sonatę - Mozarta, i nie wiem dlaczego, ale jakoś mnie to wzruszyło. Od tej pory całkiem przeszła mi niechęć i jakieś głupie uprzedzenie do języka niemieckiego (zaczęłam też wyszukiwać w Internecie utwory Mozarta). Nie wiem jeszcze, czy przełoży się to na lepsze wyniki w nauce, ale kto wie?

Zaczęłam też czytać strony internetowe i e-booki o skutecznej nauce, szybkim czytaniu, robieniu dobrych notatek itd. Większość z tych e-booków to darmowe fragmenty, więc ich tu nie recenzuję. Próbuję też robić mapy myśli, podobno są bardziej efektywne niż zwykłe notatki, ciekawe, czy to prawda? Jak na razie, wydaje mi się, że lepiej mi się przyswajało wiedzę z linearnych notatek, ale trzeba zrobić około 30 map, aby się tego nauczyć. Mapy, które robię, są na razie dość chaotyczne, wszystko jest krzywo, czasem brakuje miejsca na kartce i nie wiem, jak zmieścić potrzebne informacje. Chciałam robić te mapy na komputerze, ale okazało się, że program do map myśli jakoś dziwnie się zachowuje - gdy wklejałam ze schowka niemiecki umlaut, który potrzebny był w danym wyrazie, program utworzył mi nową gałąź z tą literą... Pomyślałam, że nie ma sensu użerać się z programem, szybciej zrobię te mapy ręcznie. Na razie zrobiłam ich kilka i nie widzę w nich większej korzyści dla przyswajania wiedzy. Chyba są przereklamowane. Zresztą do tej pory nie robiłam map myśli, a pomyślnie ukończyłam studia, więc widać nie są one takie wspaniałe. Nie znałam też do tej pory nikogo, kto by je robił, choć moi znajomi mieli zawsze bardzo dobre wyniki. Ale teraz, na drugim kierunku studiów, mogę sobie pozwolić na małe eksperymenty i zaryzykować nie zdanie jakiegoś testu ;) O efektach tego doświadczenia będę Was informować :) Może nawet wrzucę na bloga jakieś moje mapy?

Do poczytania!

Tuesday, October 18, 2011

Native-speaker przeczyta Ci tekst!

Dziś miało być o stronach wspomagających naukę pisania w obcych językach, jednak okazało się, że nie mam tak wiele czasu, jak mi się wydawało. Dlatego zdecydowałam się napisać o jednej, ale świetnej, stronie do nauki innych sprawności w posługiwaniu się językiem obcym. Chodzi mianowicie o Rhinospike. Dzięki tej stronie można ćwiczyć rozumienie ze słuchu oraz uczyć się poprawnej wymowy. Zasada działania portalu jest prosta: rejestrujesz się za darmo, wybierasz New Request i wpisujesz tekst, który chcesz mieć odczytany przez native-speakera danego języka. Możesz podać dodatkowe informacje, jeśli zależy Ci na tym, aby tekst był np. czytany wolniej niż zazwyczaj się mówi. Nie ma jednak nic za darmo. Prośby o nagranie tekstu są układane w określonej kolejności. Jeśli sam nagrasz tekst w swoim ojczystym języku, Twoja prośba o nagranie znajdzie się wyżej w kolejce, co sprawi, że native-speaker przeglądający serwis być może szybciej ją zauważy. W swoim profilu ustawiasz ojczysty język i możesz już przystąpić do nagrywania. Nagrałam kilka tekstów na ten portal; do nagrywania używałam wbudowanego w Windows & programu do nagrywania i prostego mikrofonu. Jednak nagrywarka w Windows nie zapisuje plików w akceptowanej przez Rhinospike formie mp3, więc konwertowałam nagrany plik za pomocą narzędzi online. "Zamówione" nagrania pojawiają się dosyć szybko, zazwyczaj w ciągu tygodnia. Najczęściej korzystałam z serwisu, przygotowując się do zajęć z wymowy i fonetyki. Prosiłam o nagranie tekstów naszpikowanych trudnymi głoskami, a po ściągnięciu pliku z nagraniem słuchałam go wielokrotnie i następnie czytałam ten tekst, starając się naśladować sposób, w jaki robili to native-speakerzy z nagrań. Warto spróbować tej metody nauki języka :)

Monday, October 17, 2011

Cała i zdrowa, ale bardzo zajęta...

Dziś tylko symboliczny wpis, że żyję i czytam :) Okazało się niestety, że po chorobie mam dużo do nadrabiania na uczelni, więc dziś nie będzie obiecanego artykułu o stronach pomocnych w nauce pisania w językach obcych. Oczywiście pojawi się on najszybciej, jak to będzie możliwe.
Proszę stałych czytelników o wyrozumiałość i, jak zwykle: Do poczytania!

Sunday, October 16, 2011

Niedzielny kącik poetycki

 

Wczoraj wspomniałam o serwisie do nauki języków obcych Linq. Portal wyróżnia się między innymi tym, że do poznawania nowych słówek są wykorzystane m.in. autentyczne teksty literackie. Dlatego zachęcam do korzystania z tej strony szczególnie miłośników literatury, adresatów tego bloga. Dla mnie możliwość zapoznania się z literaturą w danym języku zawsze była najsilniejszą motywacją do nauki.

Pewnego razu, przeglądając serwis po dłuższej, wakacyjnej przerwie w nauce niemieckiego, natknęłam się na taki oto, nieco zabawny wierszyk. Autorem utworu jest Wilhelm Busch, jak głosi Wikipedia, również prekursor komiksu. Pisał głównie wiersze o charakterze satyrycznym.

Wiersz, który odnalazłam zupełnym przypadkiem, jest utrzymany w żartobliwym, pogodnym tonie, choć z drugiej strony zakończenie utworu wcale nie jest śmieszne dla jego “bohaterów” – to, co dzieje się na końcu, można określić nawet małą katastrofą. Ponieważ nie udało mi się znaleźć tłumaczenia wiersza na język polski (angielski przekład, wraz z oryginalną wersją językową, można przeczytać tutaj), zdecydowałam się w paru słowach streścić wiersz. Rzecz dzieje się wiosną, kiedy to pojawia się i rozkwita kwiatuszek (Blümlein). Kwiatek jest rodzaju żeńskiego i zakochuje się w niej motylek (Schmetterling). Dla zakochanego motyla nieszczęściem jest wydarzenie opisane pod koniec wiersza, kiedy to osioł bezceremonialnie pożera jego ukochaną. Tyle streszczenie, a teraz czas na tekst wiersza; niestety, jak już wspomniałam, tylko po niemiecku:

Sie war ein Blümlein

Wilhelm Busch

Sie war ein Blümlein hübsch und fein,
Hell aufgeblüht im Sonnenschein.
Er war ein junger Schmetterling,
Der selig an der Blume hing.

Oft kam ein Bienlein mit Gebrumm
Und nascht und säuselt da herum.
Oft kroch ein Käfer kribbelkrab
Am hübschen Blümlein auf und ab.

Ach Gott, wie das dem Schmetterling
So schmerzlich durch die Seele ging.

Doch was am meisten ihn entsetzt,
Das Allerschlimmste kam zuletzt.
Ein alter Esel fraß die ganze
Von ihm so heißgeliebte Pflanze.

(1783)

Wiersza w formie audio można wysłuchać na stronie Linq; stamtąd również ściągniesz mp3 z tym utworem, nauczysz się słówek pojawiających się w wierszu.

Do poczytania!

Saturday, October 15, 2011

Portale internetowe do nauki języków

Dzisiaj napiszę o portalach internetowych, przydatnych do nauki języka. Obecnie, jeśli tylko masz odpowiednio silną motywację, aby regularnie zasiadać do nauki, nie musisz chodzić na żadne kursy językowe, możesz wszystkiego nauczyć się samodzielnie w domu. Oprócz tradycyjnych mediów, jak podręczniki, zeszyty ćwiczeń itp. dzięki Internetowi młody adept języka ma dostęp także do mnóstwa materiałów multimedialnych. Można na przykład słuchać podcastów w danym języku, oglądać filmy nagrane przez native-speakerów.

W zmotywowaniu się do dalszej nauki pomogą też portale poświęcone nauce języka, dzięki którym można kontaktować się z ludźmi z całego świata, aby odnaleźć native-speakerów języka, którego się uczysz. Są to jakby międzynarodowe portale społecznościowe, których uczestnicy mają jeden wspólny cel - naukę języków. Zazwyczaj za bardziej zaawansowane funkcje portali trzeba płacić, natomiast te podstawowe są darmowe.

Najbardziej znane są chyba portale Live Mocha i Busuu. Do korzystania ze stron konieczna jest darmowa rejestracja, aby aplikacja mogła zapamiętać Twoje wyniki w nauce. Podobnie jest zresztą na pozostałych stronach poświęconych nauce języka, nie tylko tych dwóch, o których przed chwilą wspomniałam. Obie strony są do siebie dosyć podobne, opierają się na systemie flashcards - użytkownik najpierw poznaje nowe słówka, które prezentowane mu są wraz z obrazkiem, wyrażającym znaczenie danego słówka. W Live Mocha słówka nie są tłumaczone na żaden język, uczącemu się do zrozumienia go ma wystarczyć obrazek. Natomiast w Busuu oprócz obrazków są tłumaczenia na angielski. Po pokazie nowy słówek należy wykonać ćwiczenia. W Busuu musisz na przykład połączyć słówka z ich tłumaczeniem lub z obrazkiem, kliknąć na obrazek przedstawiający właśnie usłyszane słówko, napisać słówko pasujące do obrazka. Oprócz końcowego ćwiczenia leksykalnego w Busuu pojawia się także dialog, którego jednak nie można wysłuchać, a jedynie przeczytać - takie są restrykcje w wersji darmowej. Jednak ograniczenie to dotyczy nie tylko dialogów - w pierwszej fazie, prezentacji słówka, można usłyszeć tylko wymowę samego słówka, natomiast przykładowe zdanie z tym słówkiem nie jest już czytane. W tym przypadku Live Mocha ma przewagę. Do dialogu są trzy pytania, wydaje mi się, czasami "czepiające się" zbytnio szczegółów. Można napisać wypracowanie, na zadany przez program temat, a błędy znajdą i poprawią native-speakerzy. Napisałam tam jedno wypracowanie i muszę przyznać, że poprawa błędów pojawiła się bardzo szybko. Spośród tych dwóch serwisów językowych chętnie wracam jednak do Busuu. Do Live Mocha zraził mnie najbardziej fakt, że niemieckie słówka są nauczane bez rodzajników, a te przecież są w niemieckim niezbędne. Do poznanych w tej aplikacji słówek trzeba sobie samodzielnie znaleźć rodzajniki, a po co, jeśli można skorzystać z Busuu, które rodzajniki podaje?


Innym portalem do nauki języka, z którego często korzystam, jest Linq. System nauczania jest tutaj nieco inny - lekcje bazują na tekstach. Czytając, jednocześnie słuchasz nagrania audio tekstu, a plik mp3 z nim możesz pobrać na komputer, telefon etc. co jest zaletą w porównaniu do Live Mocha i Busuu, gdzie możesz się uczyć tylko online. W tekście słówka są podświetlone - klikając na słówko, możesz przeczytać jego tłumaczenie dodane przez innych użytkowników, dodać własne, albo zaznaczyć, że znasz już to słówko. Program zlicza, ile słówek znasz, co motywuje do dalszej nauki. Słówka, do których dodasz własne tłumaczenie, trafiają do Twojej kolekcji słówek, które możesz później ćwiczyć przez system elektronicznych fiszek - tylko online. Jednak darmowa wersja strony pozwala na zebranie tylko 100 słówek, jeśli chcesz mieć więcej, musisz zapłacić - można też przepisywać/kopiować słówka i kasować je, aby mieć miejsce na nowe. Lekcje, spośród których możesz wybrać, są bardzo różnorodne tematycznie, na zaawansowanym poziomie są to nawet podzielone na części znane powieści. Nie musisz ich przerabiać w jakiejkolwiek kolejności, wybierasz te, które Cię interesują. Podobnie jest w Busuu - kolejność lekcji jest dowolna, choć przypominają one treściowo raczej rozdziały z podręcznika. Z kolei w Live Mocha trzeba uczyć się poszczególnych lekcji po kolei, aby przejść do następnej lekcji, musisz ukończyć poprzednią, nawet jeśli materiał znasz z innych źródeł. Dlatego najczęściej wybieram Busuu albo Linq, gdzie mogę sięgnąć po temat, który mnie interesuje albo zawierający słówka potrzebne na zajęcia.


Czasem zaglądam na Palabea, skąd można ściągnąć obcojęzyczne podcasty. Strona oferuje również wirtualne klasy i wykłady. Jutro wiersz na niedzielę, a w poniedziałek może uda mi się napisać o stronach, dzięki którym native-speakerzy sprawdzą Twoje wypracowanie :) Do poczytania!
Link

Friday, October 14, 2011

Blogi o języku niemieckim

Dzisiaj obiecany wpis o blogach poświęconych nauce języka niemieckiego. Moment odkrycia blogów językowych zbiegł się akurat z rozpoczęciem drugiego kierunku studiów, filologii niemieckiej, więc kiedy tylko natrafiłam na fenomen blogów o językach, zaczęłam szukać takich, które zajmują się specyfiką języka niemieckiego.

Blog o niemieckim, który najczęściej czytam, Blog o języku niemieckim Łukasza Tyczkowskiego, odkryłam po prostu wyszukując hasło "niemiecki blog" w Google. Blog jest naprawdę godny polecenia, pojawiał się również wśród zwycięzców międzynarodowego konkursu na najlepsze blogi językowe 100 Top Language Lovers, i to nie tylko w tym roku. Autor bloga jest lektorem języka niemieckiego, a co za tym idzie, strona ma bardzo wysoki poziom merytoryczny. Zawartość dzieli się na przejrzyste działy, np. każda sprawność językowa ma osobny dział, co sprawia, że bardzo szybko można odnaleźć przydatne informacje. Blog pomógł mi na początku studiów, szczególnie bogaty zestaw słówek pogrupowanych tematycznie, które znajdują się w dziale "Słownik tematyczny." Warto śledzić także "Wort der Woche." Autor bloga wyszukuje interesujące słownictwo i każde słówko opisuje dokładnie, a całość, oprócz ewidentnych walorów edukacyjnych, również świetnie się czyta. Polecam :)

Kolejny profesjonalny blog na temat języka niemieckiego jest autorstwa Agnieszki Drummer - tłumaczki przysięgłej, lektorki języka niemieckiego i autorki książek poświęconych nauce tego języka. Niestety nie miałam okazji przeczytać żadnej z tych publikacji, ale za to regularnie zaglądam na bloga. Podobnie jak wcześniej wspomniany blog, również ten zawiera mnóstwo wskazówek, a przy okazji jest świetną lekturą. Z wpisów przebija wielki entuzjazm Autorki do języka niemieckiego, który z czasem przenosi się także na czytelnika bloga. Warto poczytać!

Ostatni blog poświęcony niemieckiemu, który często odwiedzam, to Zakamarki języka niemieckiego. Autorka bloga nie jest z wykształcenia germanistką, niemieckiego uczyła się samodzielnie, zarówno z książek, jak i od native-speakerów podczas pobytów w Niemczech. Blog ten jest bardziej "na luzie" niż dwa wcześniejsze, wpisy zawierają dużą dozę humoru, pojawiają się też tłumaczenia piosenek. Zakamarki.. to język niemiecki na wesoło, niemniej jednak właśnie z tego bloga zaczerpnęłam sposób na zapamiętanie rodzajników. Na blogu rzeczowniki rodzaju męskiego są oznaczone kolorem niebieskim, żeńskiego - czerwonym, a nijakiego - zielonym. Zastosowałam to rozwiązanie w praktyce, znacząc wypisywane słówka właśnie takimi kolorami. Skojarzenie słówka z kolorem, a koloru z rodzajnikiem pomaga w przypomnieniu sobie np. na kolokwium, czy dany wyraz był der, die, czy das. We wszystkich artykułach na blogu rzeczowniki są oznaczone tym kolorowym kodem. Oprócz barw, teksty uzupełnione są fotografiami i filmikami z Youtube - wiele znajdą tu miłośnicy kotów, bo gramatycznym czy leksykalnym lekcjom towarzyszą zdjęcia tych sympatycznych zwierzątek. Blog pokazuje, że nauka niemieckiego nie musi być nudna ani żmudna, że może się wiązać z zabawą. Czytanie tego bloga jest rzeczywiście dużą przyjemnością :)

To moje trzy ulubione blogi o języku niemieckim. Drodzy Czytelnicy, jeśli znacie inne ciekawe blogi o tej tematyce, lub też sami takie prowadzicie, napiszcie o tym w komentarzach. Zapraszam do wpisywania się :)

Thursday, October 13, 2011

Blogi językowe

Nie pamiętam już, w jaki sposób odkryłam blogi poświęcone nauce języków obcych. Stało się to chyba przypadkowo. Najdziwniejsze jest to, że z tym zjawiskiem zetknęłam się dopiero w zeszłym roku, choć dosyć długo używam Internetu, a języki obce - szczególnie ukochany angielski - są moją pasją od dzieciństwa. Blogi wcześniej kojarzyły mi się raczej negatywnie, z pamiętniczkami nastolatek, które pisały o swoich zauroczeniach i o tym, co im się przydarzyło w danym dniu. Dlatego bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie, że istnieje coś takiego jak blogi o nauce języków, że można używać tej formy internetowej twórczości do dzielenia się wiedzą. Chociaż, jak bliżej się nad tym zastanowię, wcześniej wpadłam w Internecie na trop blogów historycznych, więc kiedy odnalazłam te językowe, nie było już to dla mnie taką sensacją. Teraz często, kiedy poszukuję ciekawych informacji na dany temat, szukam ich właśnie na blogach. Tak właśnie dowiedziałam się o fenomenie blogów książkowych, i przejrzawszy ich kilkadziesiąt, w końcu odważyłam się na założenie swojego ;) Ale zbaczam z tematu. Wróćmy do blogów językowych.

W naturze blogów leży ich interaktywność. Na blogu mogą pojawić się nie tylko treści pisane i obrazki, blogerzy często linkują także np. do filmików Youtube. Jednak najbardziej wciągającą cechą blogów jest to, że praktycznie nie mają końca. Nie chodzi tylko o to, że ciągle pojawiają się nowe wpisy. Mam na myśli także fakt, że chyba każdy autor bloga ma swoje ulubione blogi, do których adresy umieszcza na blogu. Są one zazwyczaj o podobnej tematyce, jak dany blog. Wystarczy więc odkryć jeden blog tematyczny, a linki już poprowadzą Cię dalej.

Najwcześniej chyba trafiłam na trop bloga Fluent in 3 months, chociaż nie znalazłam go przez wyszukiwarkę, ale dotarłam tam z innej strony, której już nie pamiętam. Nie czytam wszystkich artykułów, które znajdują się na tym blogu, ale bardzo przydały mi się informacje o stronach internetowych przydatnych do nauki języków. Niektóre z tych stron sama odkryłam wcześniej, ale o innych nie miałam pojęcia, a teraz są mi niezbędne w nauce języka.

Blog AJATT był polecany na innym blogu, być może był to polski blog Świat Języków Obcych - ten polski blog o nauce języków najchętniej czytam. Chyba właśnie ze Świata Języków Obcych dowiedziałam się, że AJATT nie przyda się tylko miłośnikom języka japońskiego. Można znaleźć tam wskazówki do nauki dowolnego języka. Aby je przeczytać, przenieśmy się do tej części bloga, gdzie znajdują się artykuły dotyczące metod nauki języka stosowanych przez autora. Układ strony przypomina spis treści w książce i tak też się nazywa. Polecam lekturę "rozdziałów" nie poświęconych specyfice języka japońskiego, są to części zatytułowane Mental Tools, Equipment i Juggling Multiple Languages + Advanced SRS Techniques. W pozostałych "rozdziałach" też można znaleźć coś przydatnego adeptom innych języków, ale większość z nich odwołuje się bezpośrednio do japońskiego. Metoda autora bloga opiera się - mówiąc jak najbardziej skrótowo - na tym, aby wytworzyć w swoim otoczeniu środowisko jak najbardziej zbliżone do tego, w jakim żyją native-speakerzy języka, którego chcemy się nauczyć. Innymi słowy, aby jak najgęściej otoczyć się tym językiem. Można dużo zyskać, po prostu zmieniając język w telefonie komórkowym czy komputerze na ten, którego się uczysz. (Jednak nie odważyłam się zmienić języka w komputerze na niemiecki - komputery często się psują, a moja znajomość tego języka nie jest na tyle dobra, aby zrozumieć komunikaty o awarii.) Szczególnie utkwił mi w pamięci wpis o tym, jak autor AJATT po prostu sprzedał całą swoją kolekcję płyt wykonawców śpiewających po angielsku, kupując za nie płyty Japończyków. Chodziło o to, aby całkowicie otoczyć się językiem i aby nie kusiło do słuchania muzyki w języku ojczystym.

Chociaż mnie wydało się to dosyć ekstremalne ;) Choć nie znam francuskiego i nie mam zamiaru się go uczyć (lubię piosenki po fracusku, ale są one dla mnie zagadką i wolę, aby tak pozostało) ale chętnie zaglądam także na stronę Jennie in France, gdzie są również artykuły dotyczące szeroko pojętej lingwistyki i nauki języków, nie tylko francuskiego.

Często nie pamiętam nawet nazw poszczególnych blogów, bo daję się ponosić linkom, które znajdę na najczęściej odwiedzanych blogach. I taki właśnie sposób poszukiwania ich polecam. Każdemu przypadnie do gustu coś nieco innego. A odnajdywanie nowych blogów poprzez linki na tych już znanych ma miły smak odkrycia.

Zapraszam do internetowych łowów językowych :) Jutro postaram się napisać o blogach poświęconych nauce języka niemieckiego. Do poczytania :)

Wednesday, October 12, 2011

Zmiany

Chociaż już prawie tydzień choruję i siedzę w domu, jednak sam fakt rozpoczęcia się roku akademickiego wpłynął na mnie w ogromnym stopniu. Zupełnie zmieniły mi się zainteresowania. Znowu zaczęłam czytać blogi poświęcone nauce języków, a także inne, których wcześniej nie znałam, zajmujące się tematem skutecznej nauki.

Nareszcie zabrałam się na poważnie za czytanie o tłumaczeniach. Książkę Kognitywno-komunikacyjna teoria przekładu we fragmentach czytałam na studiach. Wtedy jednak zapoznałam się tylko z wybranymi rozdziałami, tym razem mam zamiar przeczytać całość. Może pojawi się jej recenzja na blogu, jednak niczego nie obiecuję. Pisanie bloga jest coraz niżej na mojej liście priorytetów. Podobnie jest z twórczym pisaniem. Choć nadal przychodzą mi na maila newslettery z kursami creative writing, właściwie już ich nie czytam. Nie mam czasu zajmować się "głupotami." Choć twórcze pisanie mogło być fascynujące w czasie wakacji, teraz mogę sobie pozwolić tylko i wyłącznie na zajęcia, które do czegoś mi się przydadzą, które są powiązane z nauką. Żałuję, że nie zdążyłam skończyć pisać opowiadania zaczętego w wakacje; pewnie już go nie skończę i dołączy do wcześniejszych "niedokończonych opowieści" ;) Nie będę miała też pewnie okazji doczytać do końca fantastyki, znajdującej się w moich "teraz czytam." Z Nanowrimo też raczej nic nie wyjdzie, zresztą od początku się tego spodziewałam. Nie będę pisać, bo nie ma z tego żadnych wymiernych korzyści, nie mogę tego np. wpisać sobie do CV. Postanowiłam bezwzględnie walczyć z osobistym bezrobociem, a pisanie opowiadań, nawet jeśli w jakiejś odległej przyszłości mogłyby zostać opublikowane, na razie jest dla mnie stratą czasu. Przede wszystkim chcę rozwijać swoją wiedzę anglistyczną i wreszcie na poważne zająć się tłumaczeniami, o których od dawna marzyłam. W związku z tym, zapewne zmieni się profil bloga, ale nie bójcie się - zawsze będzie związany ze słowem: czy to słówkiem w obcym języku, słowem pisanym w formie literatury, lub słowem jako narzędziem pracy tłumacza. Nie zacznę nagle pisać o filmach czy grach komputerowych :) (Zresztą w ogóle nie interesuję się grami - tylko jedna mi się spodobała, kiedyś pogrywałam sobie w Syberię, przy okazji ćwicząc angielski.) Jeśli będzie coś o komputerach, to tylko w celu wskazania sposobów, jak można wykorzystać urządzenie do wyżej wymienionych celów :)

Na razie nie przeczytałam w całości żadnej nowej książki. Zajrzałam ponownie do The Everything Guide to Study Skills, który zaczęłam jakiś czas temu. Ten poradnik dla studentów zawiera parę ciekawych uwag, ale większość wskazówek odnosi się do realiów amerykańskich i w dużej mierze są one adresowane do osób, które dopiero uczą się w szkole średniej - więc raczej nie przydadzą się ani mnie, ani czytelnikom bloga. Zastanawiam się, czy warto w ogóle czytać tą książkę do końca, skoro znajdzie się tam niewiele przydatnych porad?

Z ciekawszych rzeczy: zaczęłam używać program SRS Anki. Chyba w zeszłym roku przeczytałam o nim pozytywne recenzje na blogach o nauce języków obcych, nawet go sobie zainstalowałam, ale niezbyt mi "podszedł" i wydawał mi się niespecjalnie praktyczny. Przypomniałam sobie o nim, gdy musiałam powtórzyć niemieckie landy i stolice. Pomyślałam, że program nada się do zrobienia sobie fiszek do powtórek tych informacji. Zrobiłam nawet swój własny zestaw pytań, zbudowany wg wzoru: nazwa landu - stolica. Udało mi się dodać do każdego landu jego malutką mapkę z Wikipedii. Zobaczę, czy ten system nauki rzeczywiście jest taki skuteczny, jak można to przeczytać na blogach. Dla mnie pewną trudność stanowi tworzenie własnych baz danych - jeszcze nie wiem, jak to zrobić, aby program odpytywał ze słówek, raz pokazując słówko niemieckie do przetłumaczenia, a raz polskie. Można korzystać z gotowych baz zrobionych przez innych użytkowników, ale nie zawsze są tam te słówka, których akurat muszę się nauczyć...

Na razie to tyle. Do poczytania - mam nadzieję, że to nie ostatni wpis na tym blogu :)

Tuesday, October 11, 2011

Zrób sobie audiobooka

Dzisiaj napiszę trochę o nauce języków, ale porada ta może nadać się także do tworzenia własnych audiobooków. Opiszę, w jaki sposób uczyłam się na kolokwia z kultury.

Do tego sposobu nauki potrzebny jest darmowy program Balabolka. Program jest darmowy, ale nie znaczy to wcale, że gorszy od płatnych. Moim zdaniem jest świetny. Balabolka to program text-to-speech, czyli syntezator mowy. Oprócz samego programu potrzebujesz jeszcze głosów do niego - na stronie, z której można ściągnąć aplikację, dostępne są również darmowe głosy w różnych językach - niestety nie ma wśród nich polskiego. Ale za to program świetnie nadaje się do nauki języków. Sam interfejs programu można ustawić w języku polskim. Działanie programu jest proste. Program odczyta na głos tekst, który wkleisz w jego okienko. (Oczywiście musimy mieć zainstalowane jakieś głosy.) Aby usłyszeć przeczytany przez aplikację tekst, kliknij na małą, zieloną strzałkę. Wygodne jest to, że w każdej chwili można zatrzymać czytanie tekstu, naciskając przycisk pauzy, znajdujący się obok klawisza play ze strzałką. Właściwie można posługiwać się programem zupełnie tak, jak odtwarzaczem muzycznym. Inne darmowe programy text-to-speech, które wypróbowałam, nie posiadały tej funkcji. Trzeba było przesłuchać cały tekst od początku do końca. W niektórych była pauza, ale gdy przerwa w słuchaniu artykułu była zbyt długa, program zaczynał odczytywanie od początku. Ale Balabolka ma jeszcze jedną, fantastyczną cechę. Czytany przez program tekst można wyeksportować do pliku dźwiękowego, np. mp3 - choć do tego należy mieć zainstalowane w komputerze kodeki mp3; jeśli jednak słuchasz muzyki na pececie, powinieneś je posiadać, więc nie jest to jakiś problem.

Program wykorzystywałam do nauki w następujący sposób - przepisywałam na komputer tekst z podręcznika, wklejałam go do okna aplikacji Balabolka, a następnie eksportowałam przeczytany tekst do pliku mp3. Plik ten przesyłałam sobie na komórkę i słuchałam go często - czasami jednocześnie patrząc na tekst, a czasami w innych okolicznościach, np. na spacerze. Wcześniej zawsze uczyłam się, czytając na głos treść podręcznika. Wtedy dokuczało mi zapalenie tchawicy, więc wpadłam na pomysł, aby elektroniczny "czytacz" - bo tak nazwałam program text-to-speech - zastąpił mnie w tym. Chodziło o to, aby widzieć i słyszeć tekst, którego musiałam się nauczyć; słuchanie nagrania z syntezatora głosu pomagało w nauce tak, jak "własnoustne" czytanie. Kiedy już znałam treść nagrania, słuchałam go także bez jednoczesnego patrzenia na tekst.

Tą metodę można wykorzystać nie tylko do nauki języków, ale także do tworzenia własnych audiobooków. Wystarczy wkleić tekst np. rozdziału do okna programu, wyeksportować do mp3 i wgrać na odtwarzacz mp3 lub komórkę.

Oczywiście tekst odczytywany przez komputer to nie to samo, co audiobook nagrany przez profesjonalnych aktorów albo chociażby wolontariuszy z Librivox. Jednak zawsze to jakiś sposób zapoznania się z literaturą, jeśli do danej książki nie powstał audiobook. Może warto dać oczom odpocząć :)

Monday, October 10, 2011

Słowniki dla germanisty

Dzisiaj przez większość dnia zajmowałam się opracowywaniem słówek niemieckich. Pomyślałam więc, że na temat tego wpisu wybiorę słowniki niemieckie. Było już o słownikach przydatnych adeptowi anglistyki, i choć moja wiedza i doświadczenie germanistyczne jest znacznie mniejsze niż anglistyczne, podzielę się tym, co szczególnie przydało mi się na pierwszym roku germanistyki.

Najbardziej zaskoczyło mnie to, że na germanistyce nie trzeba znać definicji słówek po niemiecku - przynajmniej tak było na pierwszym roku. Słówka tłumaczy się na polski, dlatego wystarczy mieć słownik niemiecko-polski. Na zajęcia noszę maleńki słowniczek, którego ojciec używał w Austrii, a w domu chętnie korzystam ze słowników internetowych. I właśnie o nich dzisiejszy wpis.

Najczęściej korzystam ze słownika DEPL.PL. Na stronie można znaleźć również wersję do ściągnięcia i używania off-line - warto ją pobrać, jeśli nie masz stałego łącza lub dostęp do Internetu z limitem pobierania. Jednak najczęściej korzystam ze strony internetowej słownika. Jest w nim większość popularnych słówek. Słownik ten ma parę bardzo przydatnych cech. Przede wszystkim, jeśli wyszukiwane słówko to czasownik, obok jego znaczenia - czyli polskiego odpowiednika - można przeczytać również jego formy w trzech czasach: Präsens, Präteritum i Perfekt. Nie dotyczy to tylko czasowników nieregularnych, ale wszystkich, jakie pojawiają się w słowniku. W ten sposób można na przykładach zaobserwować, jak tworzy się te czasy, a także sprawdzić swoją wiedzę w przypadku wątpliwości. Przeważnie staram się uczyć poszczególnych czasowników wraz z tymi trzema formami. Rzeczowniki - jak wiadomo - należy przyswoić wraz z rodzajnikiem i liczbą mnogą. Tu ujawnia się kolejna pozytywna cecha słownika - liczba mnoga podana jest w nawiasie w formie pełnego słowa, a nie tylko skrótów, wskazujących, jak należy ją utworzyć z podstawowej wersji. Dzięki temu łatwiej jest się nauczyć liczby mnogiej, jeśli jest podana jako całe słówko. Dlatego najczęściej korzystam właśnie z tego słownika.

Jeśli jakiegoś słówka nie znajdę w DEPL.PL, kieruję się na stronę słownika PONS. Jest tam nie tylko słownik niemiecki, ale słowniki 15 języków. Niemieckie słówka możemy tłumaczyć nie tylko na polski, ale również na inne języki, wśród nich jest oczywiście angielski. Muszę przyznać, że czasem korzystałam z opcji tłumaczenia słówek angielskich na niemieckie, jeśli na przykład miałam napisać coś po niemiecku, a tekst przychodził mi do głowy po angielsku... Chociaż oczywiście wyszukuję też tłumaczenia niemieckich słówek na polski. Pons ma znacznie większy zasób, niż wspomniany wcześniej DEPL.PL, szczególnie dotyczy to idiomów czy związków frazeologicznych. Inną zaletą Ponsa jest możliwość wysłuchania nagrania z wymową danego słówka. Przy słówkach podana jest też wymowa w postaci zapisu za pomocą alfabetu IPA - bardzo przydatne na kolokwia z fonetyki.

Na stronie wydawnictwa Hueber można również skorzystać ze słownika. W prawym górnym rogu znajduje się niewielka aplikacja Hueber Online-Wörterbuch; aby wyszukiwać tłumaczenia niemieckich słówek na polski, wybierz z menu opcję deutsch-polnisch.

Jeśli jednak potrzebujesz definicji słówek po niemiecku, najlepiej jest skorzystać z internetowej wersji słownika Duden. Ukazuje się pogodny, słoneczny interfejs strony, z dużym białym polem, do którego wpisuje się szukane słówko. Z tego słownika można naprawdę wiele dowiedzieć się o danym słówku. Zanim go odkryłam, korzystałam z niemieckiej części opisanego wcześniej The Free Dictionary.

To już wszystko na dzisiaj - zresztą wymieniłam już słowniki, z których korzystam regularnie. Słowników internetowych jest rzecz jasna dużo więcej - opisałam tylko te, które akurat mi się najbardziej przydały. Każdy czytelnik może odkryć dla siebie zupełnie inny słownik... Drodzy czytelnicy, jeśli macie swoje ulubione internetowe słowniki, chętnie przeczytam o nich w komentarzach :)

Sunday, October 9, 2011

Niedzielny kącik poetycki

 

Dzisiaj zaprezentuję wiersz, który miał się pojawić już tydzień temu, jednak w ostatniej chwili zdecydowałam się zaprezentować twórczość Szekspira. Teraz przyszła kolej na chyba najsłynniejszy niemiecki wiersz o tematyce elfickiej. Choć jeszcze praktycznie nie miałam zajęć z literatury niemieckiej, utwór pamiętam jeszcze z liceum (ach, kiedy to było!). Mowa o śmiertelnie groźnym elfie, czyli królu olch z wiersza Goethego. Ponieważ utwór jest stary, pojawi się na blogu w aż trzech wersjach językowych: oryginalnej niemieckiej, angielskim i polskim tłumaczeniu. Tekst niemiecki pochodzi z Wikiźródeł.

 

Erlkönig.

Wer reitet so spät durch Nacht und Wind?
Es ist der Vater mit seinem Kind;
Er hat den Knaben wohl in dem Arm,
Er faßt ihn sicher, er hält ihn warm.
"Mein Sohn, was birgst du so bang dein Gesicht?" —
"Siehst, Vater, du den Erlkönig nicht?
Den Erlenkönig mit Kron und Schweif?" —
"Mein Sohn, es ist ein Nebelstreif."
"Du liebes Kind, komm, geh mit mir!
Gar schöne Spiele spiel' ich mit dir;
Manch' bunte Blumen sind an dem Strand,
Meine Mutter hat manch gülden Gewand." —
"Mein Vater, mein Vater, und hörest du nicht,
Was Erlenkönig mir leise verspricht?" —
"Sei ruhig, bleibe ruhig, mein Kind;
In dürren Blättern säuselt der Wind." —
"Willst, feiner Knabe, du mit mir gehen?
Meine Töchter sollen dich warten schön;
Meine Töchter führen den nächtlichen Reihn,
Und wiegen und tanzen und singen dich ein." —
"Mein Vater, mein Vater, und siehst du nicht dort
Erlkönigs Töchter am düstern Ort?" —
"Mein Sohn, mein Sohn, ich seh es genau:
Es scheinen die alten Weiden so grau. —"
"Ich liebe dich, mich reizt deine schöne Gestalt;
Und bist du nicht willig, so brauch ich Gewalt." —
"Mein Vater, mein Vater, jetzt faßt er mich an!
Erlkönig hat mir ein Leids getan!" —
Dem Vater grauset's, er reitet geschwind,
Er hält in Armen das ächzende Kind,
Erreicht den Hof mit Müh' und Not;
In seinen Armen das Kind war tot.

Tłumaczenie angielskie zaczerpnięte jest ze strony Everypoet.com; niestety nie podano, kto jest autorem przekładu.

THE ERL-KING.

WHO rides there so late through the night dark and drear?
The father it is, with his infant so dear;
He holdeth the boy tightly clasp'd in his arm,
He holdeth him safely, he keepeth him warm.

"My son, wherefore seek'st thou thy face thus to hide?"
"Look, father, the Erl-King is close by our side!
Dost see not the Erl-King, with crown and with train?"
"My son, 'tis the mist rising over the plain."

"Oh, come, thou dear infant! oh come thou with me!
Full many a game I will play there with thee;
On my strand, lovely flowers their blossoms unfold,
My mother shall grace thee with garments of gold."

"My father, my father, and dost thou not hear
The words that the Erl-King now breathes in mine ear?"
"Be calm, dearest child, 'tis thy fancy deceives;
'Tis the sad wind that sighs through the withering leaves."

"Wilt go, then, dear infant, wilt go with me there?
My daughters shall tend thee with sisterly care
My daughters by night their glad festival keep,
They'll dance thee, and rock thee, and sing thee to sleep."

"My father, my father, and dost thou not see,
How the Erl-King his daughters has brought here for me?"
"My darling, my darling, I see it aright,
'Tis the aged grey willows deceiving thy sight."

"I love thee, I'm charm'd by thy beauty, dear boy!
And if thou'rt unwilling, then force I'll employ."
"My father, my father, he seizes me fast,
Full sorely the Erl-King has hurt me at last."

The father now gallops, with terror half wild,
He grasps in his arms the poor shuddering child;
He reaches his courtyard with toil and with dread,--
The child in his arms finds he motionless, dead.

                                1782.*

Na sam koniec przekład na język polski, autorstwa Władysława Syrokomli, z polskich Wikiźródeł.

Król Olszyn

Kto jedzie tak późno wśród nocnej zamieci?
To ojciec z dziecięciem jak gdyby wiatr leci.
Chłopczynę na ręku piastując najczulej,
Ogrzewa oddechem, do piersi go tuli.
"Mój synu, dlaczego twarz kryjesz we dłonie?"
"Czy widzisz, mój ojcze? król olszyn w tej stronie,
Król olszyn w koronie, z ogonem jak żmija!"
"To tylko, mój synu, mgła nocna się zwija".
"chodź do mnie, chłopczyno, zapraszam najmilej,
Pieknymi zabawki będziem się bawili,
Chodź na brzeg, tu kwiatki kraśnieja i płoną,
A moja ci mama da suknię złoconą".
"Mój ojcze, mój ojcze! czy widzisz te dziwa?
Król olszyn do siebie zaprasza i wzywa!"
"Nie bój sie, mój synu! skąd tobie te dreszcze?
To tylko wiatr cichy po liściach szeleszcze".
"Chodź do mnie, chłopczyno, poigrasz z rozkoszą,
Mam córki, co ciebie czekają i proszą,
Czekaja na ciebie z biesiady nocnymi,
Zaśpiewasz, potańczysz, zabawisz się z nimi".
"Mój ojcze, mój ojcze! ach, patrzaj... gdzie ciemno...
Król olszyn ma córki, chcą bawić się ze mną".
"Nie bój się, mój synu, ja widzę to z dala.
To wierzba swe stare gałęzie rozwala".
"Chodź do mnie, mój chłopcze dopóki masz porę.
Gdy chętnie nie przyjdziesz, toć gwałtem zabiorę".
"Mój ojcze, mój ojcze! Ratujcie dziecinę!
Król olszyn mnie dusi... mnie słabo... ja ginę!..."
Ojcowi bolesno... on pędzi jak strzała.
Na rękach mu jęczy dziecina omdlała.
Dolata na dworzec... lecz próżna otucha!
Na rękach ojcowskich już dziecię bez ducha.

Saturday, October 8, 2011

Trochę autopromocji

Dzisiaj w dalszym ciągu czytałam Doctorowa. W końcu zdecydowałam się na przeczytanie w całości zbioru esejów Context, a dopiero potem zabiorę się za inne dzieła tego autora. Przeczytałam sporo, ale nie całość książki, więc jeszcze nie mogę napisać recenzji. Postanowiłam więc dziś postawić na odrobinę autopromocji ;)

Jak wiecie, bardzo chciałabym wziąć udział w tegorocznym Nanowrimo, jednak znając siebie, mogę się spodziewać, że ten plan nie dojdzie do skutku. Chociaż mam jeszcze trochę nadziei, że w końcu uda mi się wrócić do pisania. Jak już wspominałam na blogu, jako dziecko i nastolatka pisałam bardzo dużo, zarówno wierszy jak i opowiadań, wszystko to prawie całkowicie ustało w liceum. We wakacje miałam nawet plan założenia specjalnego bloga na moją "szczenięcą" twórczość, ale jak widać, taki blog na razie nie powstał. Od czasów liceum sporadycznie piszę opowiadania, podczas studiów magisterskich przechodziłam etap pisania quasi-haiku - niestety ustał on wraz z zakończeniem się podróży na uczelnię. Podczas dwugodzinnej jazdy w jedną stronę zawsze zauważałam coś ciekawego, a dwutygodniowe przerwy między poszczególnymi wyprawami sprawiały, że obserwowany krajobraz się zmieniał. Jemu właśnie poświęciłam wiele haiku. Można je znaleźć na mojej stronie Deviantart, gdzie spotkały się z ciepłym przyjęciem.

Jeśli chodzi o opowiadania, mam ich na Deviantart tylko dwa. Pierwsze pochodzi sprzed kilku lat, zainspirowane zostało Wiedźminem, oraz piosenką Summer Wine, która wtedy właśnie była na trójkowej liście. Stąd też pochodzi jego tytuł. Opowiadanie miało być trochę taką parodią wiedźmina, przedstawiać niezbyt wydarzonego, delikatnie rzecz biorąc, wykonawcę tego zawodu. Z kolei nowsze opowiadanie Unfair Use opisuje świat pozbawiony piractwa, ale czy idealny? Najnowsza historyjka - z kolei o wampirach - znajduje się w moim pamiętniku na stronie Livejournal. Aby ją przeczytać, trzeba się ze mną "zaprzyjaźnić."
Link


Friday, October 7, 2011

Dalej o Doctorowie

Niestety, w dalszym ciągu choruję, ale co gorsza zaczęło mi się lać z nosa i oczu - i to dosłownie - co nie sprzyja czytaniu, ani tym bardziej pisaniu. Przeczytałam trochę esejów Doctorowa z książki Context, niektóre z nich były interesujące, ale potem zaczęły się pojawiać artykuły opisujące głównie różne rozwiązania biznesowe wymyślone przez autora, związane głównie z jego bardzo krytyczną opinią na temat obecnego systemu praw autorskich. Wszyscy, którzy przeczytali jakąś inną książkę Doctorowa, doskonale wiedzą, jakie są poglądy tego pana na tą właśnie kwestię. Wcześniej czytałam już zbiór opowiadań Doctorowa A Place So Foreign And Eight More oraz jego pierwszy zbiór esejów Content. Może dlatego artykuły zebrane w tomie Context są dla mnie nudne, bo po prostu powtarzają to, co już wcześniej przeczytałam u Doctorowa? Jednak jeśli ktoś nie czytał jeszcze żadnych utworów tego autora, to jeśli chodzi o eseje, radzę zacząć raczej od wcześniejszego Content. Wśród komentarzy na Goodreads można przeczytać m.in. że najnowszemu zbiorkowi esejów brakuje jednego tematu przewodniego, co sprawia, że poszczególne artykuły łączy niewiele ponad to, że znalazły się w jednym tomie, a całość jest chaotyczna. Choć nie skończyłam jeszcze książki, wydaje mi się, że opinia jest trafna. Parę artykułów było dosyć ciekawych, jednak przez większość przebijałam się tylko dlatego, żeby dać książce szansę. Może do końca jakość artykułów się poprawi i więcej będzie tych wciągających. Ogólnie rzecz biorąc to lekka lektura, w sam raz na chorobę, kiedy nie czyta się raczej arcydzieł ani utworów, z których chce się jak najwięcej zapamiętać. A zawsze to jakiś sposób na kontakt z językiem angielskim. A ponieważ książkę można pobrać za darmo ze strony autora, nic nie ryzykujemy, jeśli się nie spodoba, możemy ją po prostu wykasować.

Na zakończenie zupełna zmiana tematu; link do zbioru artykułów o świecie Lodu i Ognia GRR Martina. Choć hasło rodu Starków mówi o zimie, czytałam pierwszą część cyklu w samym środku upalnego lata, i seria kojarzy mi się z tą ciepłą porą roku. Artykuły są po angielsku i zawierają sporo spoilerów; mnie to nie przeszkadza, nie wiem, kiedy uda mi się dotrzeć do drugiego tomu, więc nawet cieszę się, że już teraz mogę poznać dalsze losy bohaterów. Jeśli ktoś też jest spragniony takiej wiedzy, zapraszam do czytania.Link

Thursday, October 6, 2011

Stosik, nie stosik

Pochorowałam się, więc dziś tylko krótki wpis. Oprócz bakterii i wirusów, zostałam dziś właścicielką książki o groźnie brzmiącym tytule Deutsche Grammatik... Było trochę kłopotu z tą książką, miałam ją odebrać, ale jak już wspomniałam, zachorowałam. Na szczęście ojciec poszedł do tego antykwariatu, i wszystko skończyło się pomyślnie. Książka, choć używana, jest w świetnym stanie, prawie jak nowa, a jednocześnie była dużo tańsza od tej z księgarni. Będę mogła oddać tą pożyczoną do biblioteki, i wreszcie korzystać z obfitości anglojęzycznych książek - po to zresztą zapisałam się na te studia. Teraz podręcznik gramatyczny nie będzie mi zmniejszać limitu tomów, jakie mogę wypożyczyć :) Nawiasem mówiąc, kiedy byłam w antykwariacie, oprócz wspomnianej gramatyki zauważyłam też książkę tolkienowską... szkoda, że nie mogłam jej kupić, ale szczerze mówiąc, teraz nie jest mi właściwie do niczego potrzebna, a pewnie była droga (jak na rzecz, która nie jest niezbędna).

O samej książce można powiedzieć, że cierpi na nadwagę - jest dosyć opasłym tomiszczem. Jest tak gruba, że mogłaby służyć za cały stosik, i stąd tytuł dzisiejszego wpisu. Ze względu na wagę i twardą okładkę może służyć do obrony. Zawartość jest równie niebezpieczna, a może nawet bardziej niż sam wygląd zewnętrzny księgi. W końcu, jak wiadomo, liczy się wnętrze ;)Ale poważnie mówiąc, to dosyć trudna lektura, wydaje mi się, że trudniejsza niż analogiczny podręcznik do gramatyki opisowej języka angielskiego. Chociaż może po prostu odczucie to wynika z mojej lepszej znajomości angielskiego i zamiłowania do niego.

Czytelnicy nie muszą brać nóg za pas i uciekać w te pędy z bloga, bowiem nie pojawi się tu recenzja tej książki :) Na szczęście czytam też inne, ciekawsze rzeczy. Teraz na przykład zaczęłam prawie jednocześnie dwie książki Doctorowa - fiction i non-fiction. W szkole z Wattpadu ściągnęłam Little Brother. Wczoraj, przygotowując się do wpisu o Doctorowie, zajrzałam na jego stronę i okazało się, że napisał nową książkę - zbiór esejów zatytułowanych Context. Od razu pobrałam e-booka i teraz czytam inną książkę Doctorowa na komórce, a inną na komputerze. Chyba mi się nie pomylą, zwłaszcza, że jedna to powieść, a druga - zbiór artykułów. Wśród esejów można znaleźć też wskazówki dla pisarzy, więc recenzja na pewno pojawi się na blogu. Właściwie chętnie czytam Doctorowa, wczoraj trochę niepotrzebnie na niego napadłam, ale wydawało mi się, że ten nieco kontrowersyjny wpis sprowokuje wreszcie kogoś do komentarza. Niestety, nie udało się... Co do twórczości Doctorowa, to jest z nim podobnie jak z George'm RR Martinem - są pewne elementy w jego utworach, które zdecydowanie mi się nie podobają, jednak pozostałe, które lubię, przeważają i w rezultacie przyciągają mnie do tych książek. No i Doctorowa można ściągnąć za darmo z jego strony. Zajrzyjcie na nią, jest tam naprawdę sporo do czytania.



Wednesday, October 5, 2011

Ebooks: neither e, nor books - Cory Doctorow

 

Skończyłam esej Cory’ego Doctorowa, który czytałam za pomocą omawianej wczoraj aplikacji na komórki Wattpad. Zajmowałam się nią na przerwach między zajęciami, co w moim przypadku niestety negatywnie wpływa na jakość odbioru literatury. Czytam, potem przychodzi wykładowca i muszę przerwać nawet w pół zdania, na kolejnej przerwie znowu wracam do lektury, ale w ten sposób łatwo można zgubić wątek. Dlatego nie czytam w ten sposób klasyki literatury, utworów, które chciałabym lepiej zapamiętać. Zresztą wolę rozkoszować się czytaniem w domowym zaciszu, przy moim ulubionym biurku. Jednak ponieważ nie mam innych pomysłów na dzisiejszy wpis, a muszę przecież coś napisać na blogu, zdecydowałam się dosyć ogólnie, bez szczegółów, omówić ten esej i napisać coś o samym Doctorowie.

Cory Doctorow jest autorem książek science-fiction oraz zbiorów esejów dotyczących Internetu i praw autorskich. Przykładem takiego artykułu jest właśnie Ebooks: neither e, nor books. Choć nie zgadzam się z wieloma opiniami Doctorowa zawartymi w tym utworze, muszę przyznać, że tekst naprawdę przyjemnie się czyta. Autor posługuje się żywym językiem, zaprasza czytelnika do udziału w “dyskusji” z nim, podaje przykłady ze swojego życia, co sprawia, że czujemy się, jakbyśmy rozmawiali ze znajomym. Jak wskazuje tytuł, artykuł poświęcony jest e-bookom. Doctorow omawia zalety e-booków i porównuje je z tradycyjnymi książkami. Ciekawy jest miniwykładzik o historii książki, m.in. jakie zmiany wprowadził wynalazek Gutenberga. Autor dochodzi do wniosku, że pierwsze książki drukowane były docenione przez użytkowników za zupełnie inne cechy, niż książki przepisywane przez mnichów – była to właściwie inna kategoria. Książki drukowane były tanie, ale nie tak piękne jak dzieła mnichów. Doctorow uważa, że analogicznie jest z e-bookami – ludzie doceniają je za specyficzne właściwości tej formy rozpowszechniania literatury, przede wszystkim za możliwość łatwego dzielenia się nimi z przyjaciółmi, remiksowania, szybkiego wyszukiwania potrzebnego cytatu itp.  Potem pisarz wspomina, że niektóre z tych czynności są w świetle prawa przestępstwem, i przechodzi do dyskusji praw autorskich.

Jeśli chodzi o prawa autorskie, Doctorow ma dosyć dziwne poglądy. Choć jest pisarzem, uważa, że dzisiejsze prawa autorskie są zbyt restrykcyjne i nieprzyjazne dla zwykłego człowieka, oraz że powinny być złagodzone. Swoje książki udostępnia na licencji Creative Commons, która pozwala m.in. na bezpłatne pobieranie ich z Internetu, można to uczynić korzystając ze strony Doctorowa – Craphound. Oczywiście miło jest, że można coś pobrać legalnie za darmo, jednak opinie Doctorowa na temat copyrightu zaskakują, a czasami nawet graniczą z fanatyzmem. Pisarz nie widzi nic złego w wymienianiu się plikami z chronionymi prawem autorskim e-bookami. Krytykuje właścicieli praw autorskich, którzy swoich czytelników przejawiających takie zachowanie nazywają po imieniu – złodziejami. Zdaje się nie rozumieć, dlaczego inni ludzie w branży określają e-booki “porażką” a jednocześnie ubolewają nad wymianą nielegalnych e-booków w sieci. Pisze, że te dwie opinie są ze sobą sprzeczne, bo skoro e-booki są taką porażką, nie ma co się przejmować, że ludzie się nimi dzielą. Chyba nie wie, że to właśnie nielegalne wymienianie się e-bookami sprawia, że ten sposób dystrybucji książek stał się porażką. Postawa Doctorowa bardzo dziwi, zwłaszcza że jest on autorem, a więc osobą, która zyskuje na prawie autorskim, którą to prawo ma chronić. Jednak sposób, w jaki napisana jest książka, gawędziarski styl autora,  w dużej mierze rekompensuje nam bzdury w warstwie treściowej, czy też ideologicznej. Podsumowując, warto przeczytać, poznać również argumenty drugiej strony. 

Dzisiaj nie czuję się najlepiej, więc przepraszam, jeśli wpis wypadł kiepsko. W przyszłości się poprawię Uśmiech

Tuesday, October 4, 2011

Jeszcze raz o książkach na komórkę

Jakoś przeżyłam ten długi dzień w szkole, chociaż muszę przyznać, że bardzo mnie wymęczył i dopiero teraz mogę zabrać się do napisania czegoś sensownego. A może wcale nie będzie to sensowne. Coraz trudniej mi wymyślać nowe tematy na bloga. Mimo, że nauka nie zaczęła się jeszcze na poważnie, odkąd znowu chodzę na zajęcia, nie czytałam nic nowego, ani dalszego ciągu książek już rozpoczętych. Pewnie moje najgorsze obawy się potwierdzą i znowu przestanę czytać w trakcie roku akademickiego. Skoro nawet teraz, kiedy nie ma jeszcze dużo do nauki, już nie czytam, to co będzie, jak zacznie się sezon na testy i kolokwia. A mój udział w Nanowrimo będzie można chyba włożyć między bajki.

Nie wiem, czy czytelnicy bloga też tak mają, ale ja nawet dzień po rozpoczęciu roku szkolnego/akademickiego czuję się tak, jakby wakacje były wieki temu, a może przydarzyły się komuś innemu, a nie mnie. Zupełnie przestawiam się na inny - szkolny - tryb działania. Zmienia mi się też tryb myślenia i priorytety, na pierwszym miejscu staje oczywiście nauka. Podczas przerw w zajęciach mogłam obmyśliwać nowy wpis na bloga, ale jakoś bardziej interesowało mnie, czy potrzebne książki będą jeszcze dostępne w bibliotece. Właściwie ja występuję chyba w dwóch, zupełnie różnych wersjach, wakacyjnej i szkolnej, z tym że ta szkolna jest dużo mniej interesująca, przypomina raczej nudną sztywniarę i kujonicę. Ogólnie rzecz biorąc, mogę z dużą pewnością stwierdzić, że nauka negatywnie wpływa na kreatywność. W lecie zawsze mam najwięcej pomysłów, ale teraz los bohaterki niedokończonego opowiadania będzie chyba ostatnią rzeczą, która mnie obchodzi. Najbardziej żałuję, że przez wakacje nie ukończyłam tego opowiadania, co jest po części winą tego bloga, a raczej częstotliwości, z jaką postanowiłam na nim pisać. Spróbuję jeszcze na najbliższej Liście Przebojów Trójki.

Teraz przejdę do właściwego tematu tego wpisu, czyli do komórkowych książek. Wcześniej na blogu opisywałam stronę Books in your phone, która umożliwia pobieranie książek na komórkę i czytanie ich na tym urządzeniu. Dzisiaj przedstawiam stronę Wattpad. Książki można czytać oczywiście również za pomocą komputera. Jednak dużo wygodniej czyta się je na ekranie komórki. W wersji "pecetowej" nie możemy pobrać książek na dysk, można jedynie czytać je ze strony, zatem do lektury konieczne jest połączenie z Internetem. Książka dzielona jest na strony, i tylko jedna z nich jest wyświetlana jednocześnie, więc jeśli nawet się rozłączymy, należy połączyć się z siecią, aby pobrać dalsze strony. Co ciekawe, nie da się zaznaczyć i skopiować tekstu otwartej książki np. do dokumentu Worda, aby w spokoju przeczytać całość. Strona jest odporna na metodę "kopiuj-wklej" - jak sądzę, ma to służyć ochronom praw autorów książek. Na stronie oczywiście znajdziemy klasykę, ale każdy zarejestrowany użytkownik może "wrzucić" tu swoją książkę. Przez to dużo jest amatorskiej twórczości, "powieści" pisanych na przykład przez nastolatki, pojawiają się też fanfiki. Książki podzielone są na gatunki, w wyborze lektur warto zasugerować się wskazówką systemu, które książki są najczęściej czytane, a także zerknąć na wyróżnione przez serwis tzw. Watty Award. Jest kilka wersji językowych, oczywiście najbardziej rozbudowana jest ta angielska, ale wśród nich znajdziemy też polską. Po wybraniu danej wersji językowej pokazują nam się tylko książki w tym języku. Wattpad wydaje się dbać o prawa autorskie, sądząc po zablokowaniu możliwości kopiowania tekstu książek, ale z drugiej strony zdarzają się - zwłaszcza w wersji polskiej - książki udostępnione nie przez posiadacza praw autorskich, czyli po prostu kradzione. Takich radzę unikać. Po czym je poznać? Każdy plik ma podane, jaki użytkownik go "wrzucił" - jeśli np. przy "Grze o tron" widzimy nazwę użytkownika "pikolo75" - od razu wiadomo, że nie jest to raczej GRR Martin ani polski wydawca Martina. Takich książek nie czytajmy. I wcale nie musimy, bo wybór legalnych e-booków jest ogromny - mnóstwo udostępnia Project Gutenberg.

Wszystkie książki znajdujące się w wersji na peceta znajdziemy też w tej komórkowej. Aby korzystać ze strony Wattpad w komórce, pobieramy niewielki programik, który pozwala bezpośrednio łączyć się ze stroną i wyszukiwać książki. W pecetowej wersji Wattpadu przy każdej książce znajdziemy specjalny kod mobile - po wpisaniu go w komórkowej aplikacji, od razu przechodzimy do strony zawierającej daną książkę. I tu niespodzianka - książkę można czytać podczas połączenia z Internetem, ale da się ją również pobrać do pamięci telefonu i czytać bez obawy o koszta połączenia. Można ściągnąć pojedyncze rozdziały, lub całość - ja najczęściej wybieram tą drugą opcję. Plik z pobraną książką to malutka aplikacja - aby czytać utwór, klikamy na Read now. Oczywiście, jeśli mamy już ten plik w telefonie, nie musimy już łączyć się z siecią, aby czytać. Wszystko odbywa się offline. Podobnie jak program ze strony Books in your phone, książki Wattpadu również zapamiętują miejsce, gdzie skończyliśmy czytać. Istnieje też możliwość zmiany koloru liter i tła, co jest przydatne, jeśli nie odpowiadają nam ustawienia domyślne. W każdym razie, strona zapewnia praktycznie nieograniczony dostęp do literatury w każdej sytuacji, jeśli tylko mamy przy sobie komórkę. Teraz podczas przerw czytam esej Cory'ego Doctorowa o e-bookach. Nie wiem jeszcze, czy napiszę recenzję na ten temat - jednak czytając w gwarnych i hałaśliwych miejscach wydaje mi się, że nie poznaję książki na tyle dobrze, aby oddać jej sprawiedliwość w recenzji. Taka lektura z komórki to bardzie czytanie dla przyjemności, tylko dla siebie, a nie do recenzji. Książki, które potem recenzuję, staram się czytać uważniej niż inne.

Na razie to wszystko. Do poczytania jutro! Mam nadzieję, że całkiem nie zabraknie mi tematów...




Monday, October 3, 2011

Darmowe, e-mailowe kursy twórczego pisania

Zaczął się rok akademicki, niestety wiążą się z tym złe wieści dla bloga. Przypuszczalnie nie będę miała już tyle czasu na pisanie bloga, nie zostawię go oczywiście, ale chyba nie uda mi się pisać go codziennie, tak jak podczas wakacji. Poza tym, trudniej będzie znaleźć wolną chwilę na czytanie, a ponieważ jest to blog poświęcony książkom, oznacza to również mniej pomysłów na blogowe wpisy.

Nigdy dotąd nie udało mi się tak długo i regularnie prowadzić bloga, wcześniej miałam co prawda kilka blogów, ale wpisy ukazywały się właściwie z półroczną częstotliwością. Praktycznie na każdym z tych blogów pisałam tylko parę razy w roku. Jeden zginął śmiercią naturalną, usunięty z serwera z powodu braku logowania się. Zawsze miałam ważniejsze rzeczy ro roboty niż pisanie na blogu; w czasie wakacji było to czytanie, zaś w roku akademickim nauka. W te wakacje coś się zmieniło i nareszcie założyłam regularnie aktualizowanego bloga. Blog zyskał nawet czytelnikom, którym serdecznie dziękuję. Tym bardziej zależy mi na utrzymaniu bloga mimo niesprzyjających okoliczności. Nie chciałabym sprawić zawodu czytelnikom.

Odkąd zainteresowałam się twórczym pisaniem, zmienił się nieco profil blogu, pierwotnie miał być on poświęcony recenzjom książek i nowoczesnej technice powiązanej z literaturą, na przykład e-bookom. Jednak w miarę, jak zagłębiałam się w świat twórczego pisania, pojawiało się coraz więcej wpisów omawiających książki na ten temat. Dzisiaj również napiszę coś o twórczym pisaniu.

Możemy pouczyć się twórczego pisania nie tylko z książek i e-booków. Istnieje również mnóstwo stron internetowych, z których poznamy pisarskie kruczki. W sieci dostępne są również kursy creative writing, wiele z nich darmowych. Teraz zajmę się tymi, jakie możemy otrzymywać prosto do skrzynki mailowej. Dzięki temu wystarczy zapisać się na lekcje, a kolejne odcinki będą docierać do nas w określonych odcinkach czasu. Zazwyczaj informacje zawarte w kursach są dostępne tylko tą drogą, nie da się ich przeczytać ze strony internetowej. Czasem, w zamian za zapisanie się, dostajemy dodatkowo interesujące e-booki. Dosyć spodobała mi się ta forma nauki. Zawsze z niecierpliwością czekam, co też będzie w dzisiejszym odcinku!

Pierwszym e-mailowym kursem, w którym "brałam udział" był polski kurs ze strony Nowy Świat. Tutaj znajduje się formularz zapisu na kurs. Odcinki przychodzą regularnie co trzy dni, nie zdarza się, aby któryś nie dotarł. Każda "lekcja" nie zajmuje więcej niż dwie strony wydruku. Kurs nie zawiera żadnych rewolucyjnych informacji, ale miło się go czytało.

Potem zaprenumerowałam sobie kursy anglojęzyczne. Strona Learn to Write Fiction oferuje mini-kursy: Mini Courses - na razie są tylko dwa. Jeden z nich poświęcony jest szybkiemu pisaniu powieści - kurs omawia programy pisania powieści, dostępne w Internecie; wśród nich jest Nanowrimo. Drugi kurs uczy metod wyznaczania sobie celów i realizacji ich, oczywiście jest nakierowany na pisarstwo. W każdym mailu otrzymujemy link do pliku PDF, gdzie znajduje się właściwa treść danej lekcji. Niektóre są dość długie i obszerne.

Na stronie Creative Writing Now można zapisać się na trzydniowy kursik Endless Story Ideas. Jest króciutki, ale bardzo treściwy. Pierwsza lekcja poświęcona jest tworzeniu postaci, druga - konfliktu, a ostatnia - otoczenia bohaterów, świata przedstawionego. Na koniec każdej lekcji podane jest zadanie domowe do wykonania dla uczestnika :) chociaż oczywiście nie ma możliwości sprawdzenia go, ani otrzymania wskazówek co do naszych utworów.

Na stronie Email College można odnaleźć mnóstwo pisarskich kursów. Niestety, jeśli chodzi o stronę informatyczną tego przedsięwzięcia, kursy wypadły fatalnie. Zapisałam się na kilkanaście kursów, jednak z każdego z nich przyszły mi tylko lekcje począwszy od trzeciej w górę. Nie mam w ogóle lekcji pierwszych i drugich. Próbowałam też zamawiać je na inne adresy mailowe, ale bez względu na użyty przy zapisywaniu się adres mailowy, do skrzynki przychodzą losowe numery lekcji, jeszcze nie udało mi się "uzbierać" ani jednego kursu w całości. Szkoda, bo te, które do mnie dotarły, zawierają sporo ciekawych informacji. Jak do tej pory najbardziej zaintrygował mnie kurs poświęcony archetypom postaci. Warto zerknąć, szczególnie jeśli jesteś fanem Gwiedznych Wojen, autor tego poradnika omawia archetypy właśnie na przykładzie bohaterów sagi.

Oczywiście wszystkie opisane tu kursy są całkowicie darmowe.

Na dzisiaj to wszystko. Jutro, jeśli przeżyję prawie cały dzień zajęć, postaram się też napisać na blogu. Do poczytania!




Sunday, October 2, 2011

Niedzielny kącik szekspirowski

Na ostatnie wakacyjne spotkanie z poezją wybrałam końcowy fragment Snu nocy letniej, monolog Puka. W tej ostatniej części sztuki, Puk żegna się z widownią, występując zarówno jako postać dramatyczna, jak i aktor, przedstawiciel kompanii teatralnej. Wypowiedź nawiązuje do tematyki snu – Puk namawia widzów, aby uznali całe przedstawienie za nic nieznaczące marzenie senne, jeśli im się nie spodobało. W imieniu trupy, przyrzeka poprawę – lepsze spektakle w przyszłości. Jeżeli jednak sztuka przypadła do gustu widzom, Puk zachęca ich do gromkich oklasków. Chce on przekonać audytorium do pożądanego przez niego zachowania, tj. aplauzu. Jednak jego wypowiedź jest pełna typowego dla Puka humoru i psoty. Ale oddajmy głos samemu elfowi:

Puck
If we shadows have offended,
Think but this, and all is mended,
That you have but slumber'd here
While these visions did appear.
And this weak and idle theme,
No more yielding but a dream,
Gentles, do not reprehend:
if you pardon, we will mend:
And, as I am an honest Puck,
If we have unearned luck
Now to 'scape the serpent's tongue,
We will make amends ere long;
Else the Puck a liar call;
So, good night unto you all.
Give me your hands, if we be friends,
And Robin shall restore amends.

A teraz czas na polskie tłumaczenie tego tekstu; tak jak to z poprzedniego tygodnia, przekład jest autorstwa Leona Ulricha. Tego fragmentu Snu nocy letniej można również posłuchać jako piosenki w wykonaniu Janusza Radka; tym razem tekst Szekspira przetłumaczył Konstanty Ildefons Gałczyński.

Spójrzmy na polski przekład Snu nocy letniej:

Puk

Jeśli was nasze obraziły cienie,

Pomyślcie tylko (łatwe przypuszczenie),

Że was sen zmorzył, że wszystko, co było,

Tylko uśpionym we śnie się marzyło.

Jeżeli dzisiaj senne to marzenie

Wasze łaskawe zyska przebaczenie,

Dołożym chęci, aby się poprawić,

I widowiskiem lepszym was zabawić.

A jak Puk jestem i człowiek uczciwy,

Jeżeli dzisiaj dość będę szczęśliwy,

Że spod języka wężów wyjdę zdrowy,

Niedługo utwór przyniesiem wam nowy,

Albo na zawsze Puk kłamcą zostanie.

Teraz dobranoc! panowie i panie.

Jeżeli łaska, dajcie nam oklaski:

Robin wam z lichwą spłaci wasze łaski wychodzi.

Całość można przeczytać, a także pobrać na dysk lub do czytnika e-booków ze strony Wolnych Lektur.

Saturday, October 1, 2011

Czytelnicze podsumowanie wakacji

 

Tegoroczne wakacje były bardzo owocne, jeśli chodzi o czytanie. Zazwyczaj podczas lata czytałam jedną dłuższą książkę lub kilka krótszych, a tymczasem w tym roku mam ich na swoim koncie kilkanaście.

Postanowiłam sporządzić tu listę wszystkich książek przeczytanych podczas wakacji. Oczywiście zawsze zapisuję przeczytane tytuły na portalach książkowych, jednak części z nich – szczególnie tych anglojęzycznych – nie można znaleźć na polskim portalu Lubimyczytac.pl, w związku z czym są tam uwiecznione tylko fragmenty moich osiągnięć czytelniczych Puszczam oczko

Jak zwykle, najwięcej książek przeczytałam po angielsku. Chociaż pożyczyłam parę książek moich ulubionych autorów po polsku, szczerze mówiąc, nie udało mi się przez nie przebrnąć. Nie da się ukryć, że bardzo ciężko czyta mi się po polsku, zwłaszcza autorów anglojęzycznych, kiedy wolałabym przeczytać oryginał. Zresztą po prostu preferuję lekturę po angielsku i aby czytać po polsku, muszę się trochę zmuszać. Co do Tolkiena, lepiej chyba poczekać, aż będzie mnie stać na angielskie oryginały, i dopiero wtedy przeczytać jego pozostałe dzieła. I tak czytanie go po polsku nie sprawia mi przyjemności. Bardzo lubię melodię języka angielskiego, kiedy czytam coś w tym języku, zazwyczaj robię to na głos, szczególnie gdy to dotyczy Tolkiena Uśmiech Przepadam też za różnymi archaicznymi czy mało znanymi słówkami, których używał… Niestety to wszystko zanika w polskim tłumaczeniu. Poza tym, czytanie po angielsku jest nawet moim obowiązkiem, bo przecież muszę powtarzać, to czego się nauczyłam na studiach. Nic nie jest dane raz na zawsze, zwłaszcza znajomość języka. Na razie, póki nie mam pracy związanej z angielskim, jedynym sposobem utrzymywania kontaktu z tym językiem są lektury. Może powinnam też oglądać anglojęzyczne filmy, ale jednak wolę poczytać. W każdym razie, choć mam pożyczone interesujące książki po polsku, wolę przeczytać cokolwiek po angielsku, nawet utwory jakichś niszowych autorów, niż bardziej renomowanych pisarzy w polskim tłumaczeniu. Na to wszystko chyba złożył się też fakt, że we wakacje zafascynował mnie temat twórczego pisania, i sięgałam przede wszystkim po książki dotyczące pisarstwa. To zagadnienie zaczęło nawet przeważać nad moim zainteresowaniem fantastyką. Zupełnie natomiast przeszło mi zamiłowanie do studiowania historii epoki Tudorów, które było moją pasją we wakacje przed obroną. Można powiedzieć, że każde wakacje mają swój temat przewodni, a tegorocznym stało się – dla mnie samej trochę niespodziewanie – właśnie twórcze pisanie.

Największą chyba czytelniczą porażką lata były Wyznania gejszy. Przeczytałam prawie połowę tej książki, lecz nie wydaje mi się, abym miała ochotę ją skończyć.  Zabrałam się za nią, bo trochę interesuje mnie kultura Japonii, kiedyś chciałam nawet nauczyć się języka japońskiego, ale zrezygnowałam z tego pomysłu z braku czasu i ze względu na ogrom pracy, jaki musiałabym w to włożyć, a nie byłoby jakichś wymiernych korzyści. Ale od czasu do czasu mam takie “japońskie chwile”, kiedy to zainteresowanie Japonią powraca, i chyba w jednej z nich musiałam zdecydować się na wypożyczenie tej książki. Na początku podobały mi się dość obszerne wyjaśnienia japońskich zwyczajów i sposobu myślenia. Jednak w dużej mierze takie wstawki spowalniają rozwój akcji. Potem zaczęło pojawiać się zbyt wiele powtórzeń, wyprawy głównej bohaterki ze swoją “starszą siostrą” były zbyt podobne jedna do drugiej, i w końcu zaczęło mnie to nudzić. Ponieważ wakacje, nawet studenckie, są zbyt krótkie, aby czytać coś, co mnie nie interesuje, porzuciłam tą książkę i zaczęłam inne, ciekawsze.

A oto najpełniejsza lista wakacyjnych “przeczytanych". Książki są uszeregowane wg języków – najpierw ten język, w którym najwięcej przeczytałam; natomiast wewnątrz każdej grupy książki wymienione są w kolejności chronologicznej, od najwcześniej przeczytanej. Jeśli na blogu jest recenzja książki, można kliknąć na jej tytuł i przenieść się bezpośrednio do poświęconego jej wpisu.

KSIĄŻKI W JĘZYKU ANGIELSKIM

Free Culture: The Nature and Future of Creativity  - Lawrence Lessig

Game of Thrones – George RR Martin

The Robbers – Friedrich von Schiller

A Place So Foreign and Eight More – Cory Doctorow

The Diary of a Young Girl – Anne Frank

Wilderness Tips – Margaret Atwood

Mugging the Muse: Writing Fiction for Love AND Money – Holly Lisle

Nano for the New and the Insane – Lazette Gifford

70 Solutions to Common Writing Mistakes – Bob Mayer

Write Good or Die – Scott Nicholson

How to Find Time For Your Writing – Ali Luke

KSIĄŻKI W JĘZYKU POLSKIM

Pamiętnik – Maria Wołkońska

Stanie się czas – Poul Anderson

Jezus z Nazaretu. Część 1: Od chrztu w Jordanie do Przemienienia – Benedykt XVI

Pieśń dla Lyanny – George RR Martin

Polska da się lubić - Steffen Möller

Rezydent wieży. Księga I – Andrzej Tuchorski

KSIĄŻKI W JĘZYKU NIEMIECKIM

In keinem Universum - René Jossen

 

W poniedziałek zaczyna się rok akademicki.. Szkoda, można by jeszcze tyle przeczytać. Jak już wcześniej wspominałam na blogu, z czytaniem podczas studiów jest kiepsko, a nawet źle. Zazwyczaj wtedy prawie nic nie czytam, bo jakaś tam nauka słówek okazuje się ważniejsza. Mam nadzieję, że tym razem tak się nie stanie, i będę dalej czytać – może z wyjątkiem listopada, kiedy każdą wolną chwilę wykorzystam na Nanowrimo. Chyba zresztą uzależniłam się od czytania i już nie wyobrażam sobie bez niego życia. Może jakąś metodą byłoby kupowanie książek? Bo jeśli już się za książkę zapłaci, nieprzeczytanie jej byłoby zmarnowaniem wydanych pieniędzy.

Może czytelnicy bloga mają pomysł, jak nadal dużo czytać mimo niesprzyjających warunków?

Dziękuję wszystkim czytelnikom tego bloga. Nie spodziewałam się, że uda mi się znaleźć fanów mojej pisaniny. Tym bardziej jest to wielka radość i bardzo miła niespodzianka. Dlatego jeszcze raz serdecznie wszystkim dziękuję.