2012 Reading Challenge

2012 Reading Challenge
Wiktoria has read 20 books toward her goal of 52 books.
hide

Friday, September 9, 2011

Rezydent wieży

Dopiero niedawno udało mi się zaopatrzyć w Nową Fantastykę z dołączoną książką. Powieść okazała się sympatycznym czytadełkiem. Nie jest najwyższych lotów, ale momentami można się nawet nieźle uśmiać - przynajmniej dla mnie niektóre fragmenty były dość zabawne, zwłaszcza te, które miały być groźne :) Nie mam tylko pewności, czy ten efekt był zamierzony przez autora...

Poszczególne rozdziały książki są praktycznie zamkniętymi w sobie całościami, przypominają raczej opowiadania, połączone osobą głównego bohatera i zarazem narratora pierwszoosobowej opowieści, maga Klavresa. Właściwie możnaby je czytać w dowolnej kolejności, gdyż nie ma pomiędzy nimi związków przyczynowo-skutkowych, nie są też ułożone w kolejności chronologicznej - w późniejszych częściach poznajemy m.in. dzieciństwo czarodzieja. Co prawda, w dalszych opowiadaniach są niewielkie nawiązania do poprzednich, ale nie na tyle poważne, aby uniemożliwiły zrozumienie. Pod tym względem, książka przypomina dwa pierwsze tomy opowiadań o Wiedźminie Sapkowskiego (nawisem mówiąc, jedyne znane mi książki z cyklu wiedźmińskiego). Sam mag również nieco przywodzi na myśl Wiedźmina. Szczególnie jego życie uczuciowe budzi skojarzenia z postacią Sapkowskiego: Klavres i Verena schodzą się i rozchodzą, nie udaje im się utworzyć prawdziwego związku, tak układa się również Geraltowi i Yennefer (przynajmniej w tych częściach, które przeczytałam). Czarodziej niezbyt dobrze radzi sobie w kontaktach międzyludzkich, szczególnie damsko-męskich, niektórzy uważają nawet, że jest pozbawiony uczuć, bardziej interesuje go magia i magiczne przedmioty - kto również upodabnia go do wiedźmina. Choć można również uznać, że mag jest podobny do współczesnych geeków, komputerowych fanów, którzy nie radzą sobie z umiejętnościami interpersonalnymi ;) Czarodzieja można określić też jako antybohatera - jest leniwy i lubi komfort, ceni sobie spokój w swojej wieży, a odwiedzający go ludzie - i nie tylko - są raczej niemile widziani. Do pomocy interesantom może go przekonać argument finansowy... Postać jest obdarzona jednak również poczuciem humoru i dystansem do samego siebie, co może wzbudzać sympatię czytelników.

Miejscem akcji jest Imperium Averyńskie - kraina oparta na starożytnym Rzymie, z fantastycznymi dodatkami, jak typowe w fantasy rasy: krasnoludy, elfowie, orkowie. Mieszkańcy tego quasi-Rzymu mają mentalność nie Rzymian, lecz ludzi nam współczesnych, co zresztą jest cechą fantastyki: w średniowiecznych lub - jak tutaj - starożytnych dekoracjach żyją ludzie, którzy myślą jak my. Z tradycji rzymskiej pochodzą przede wszystkim nazwy własne bohaterów, stylizowane na łacinę, ustrój imperium i mitologia - bogowie i bohaterowie pochodzą z rzymskich i greckich legend, co jest oryginalne, gdyż większość fantastyki zdaje się bazować raczej na mitologii celtyckiej i nordyjskiej. Jednak poza tym elementem, powieść w dużej mierze odwołuje się do fantastycznych wzorców i stereotypów, typowych dla gatunku. O podobieństwach do wiedźmina już było, teraz czas na nawiązania tolkienowskie, które pojawiają się już w pierwszym rozdziale. Mamy tam honorowe, ale jednocześnie miłujące skarby krasnoludy. Drużynę poszukiwaczy ratującą świat. Jest wspomniany nawet "czarny władca" - Mergan dowodzący orkami, czy to nie wypisz wymaluj swojski Sauron? A świecący w ciemnościach miecz? Z czym może się kojarzyć?

Poszczególne rozdziały zaczynają się - z jednym wyjątkiem - od wizyty różnego rodzaju interesantów w czarodziejskiej wieży. Mag ma za zadanie rozwiązać zagadkę tajemniczych, magicznych przedmiotów, które przywożą ze sobą podróżni. Jednak zazwyczaj nic nie idzie tak, jak spodziewał się Klavres i jego klientela. Opowiadania mają zwroty akcji, jednak w wielu przypadkach daje się je przewidzieć i nie są już takie zaskakujące. Ciekawie zapowiadało się opowiadanie o spotkaniu maga z inteligentnym smokiem, jednak wyprawa po klejnot do prastarej świątyni, zbudowanej przez niebezpieczną rasę, zbyt mocno kojarzyła się z przygodami Indiany Jonesa, co jeszcze zwiększyło przewidywalność tego fragmentu. Dla mnie był on dosyć nudny.

Podsumowując, książka jest z gatunku "lekkich, łatwych i przyjemnych." Ze względu na podobieństwa do wiedźmińskich opowiadań, można by powiedzieć, że to "Wiedźmin w wersji light" - nie znajdziemy tu zbyt przerażających scen ani też zbyt wielu tych z serii "tylko dla dorosłych", których nie brakuje u Sapkowskiego. Dzięki temu książkę można dać do przeczytania także młodszemu czy też wrażliwszemu czytelnikowi.


No comments:

Post a Comment