2012 Reading Challenge

2012 Reading Challenge
Wiktoria has read 20 books toward her goal of 52 books.
hide

Wednesday, August 17, 2011

Radiowa Trójka a haiku

Dzisiaj już chyba zupełnie nie mam pomysłów o czym pisać. Wydaje mi się, że już wykorzystałam wszystkie tematy okołoksiążkowe. Niestety dalej mam nieprzeczytane książki, które zaczęłam. Przeczytałam w całości tylko darmowe fragmenty sagi Martina z Amazonu (to, co napisałam, brzmi tak, jakby chodziło o jakiegoś dzielnego wojownika Martina, który wywodzi się z miasta Amazon, hi,hi!). Ale i tak to nie koniec martinowego czytania, bowiem nie znam jeszcze fragmentów z jego strony. Przeczytałam tylko ten ostatni, o Jonie. Ale dzięki Internet Archive można odzyskać fragmenty, które w przeszłości Martin umieszczał na swojej stronie. Tak że jeszcze dużo przede mną, jeśli chodzi o Pieśń Lodu i Ognia. A może do tego czasu uda mi się zdobyć książkę.

Wzięłam się na eksperymenty i ten tekst piszę w jednym z tzw. programów pisarskich. Te programy podobno wspomagają tworzenie i pomagają się lepiej skoncentrować. Okno programu zajmuje cały ekran i w ten sposób nie kuszą żadne rozpraszacze typu przeglądanie internetu w czasie przeznaczonym na twórczość. Zanim się coś napisze, jedynym co widzimy jest szara ( w moim programie) tafla ekranu i migający kursor. Aby wrócić do Windows i zobaczyć choćby pasek zadań, trzeba zakończyć pracę programu. To pożyteczna funkcja, bo całkowicie eliminuje wspomniane skakanie po stronach www zamiast pisania. Pocztę można sprawdzić, jak już zakończy się pisać. Być może rzeczywiście taki program pomaga w samodyscyplinie, ale treścią okno aplikacji trzeba zapełnić już samemu. Szare tło specjalnie inspirujące nie jest, ale może warto spróbować i zaciągnąć nowoczesną technikę do pracy nad pisaniem.

Dzisiaj o północy przyszedł do mnie ten mailowy kursik kreatywnego pisania. Przyobserwowałam na wydruku datę nadania maila i okazało się, że jest wysyłany o północy, więc skoro i tak nagrywałam audycję, zaczekałam na niego i mogłam przeczytać wiadomość jeszcze przed pójściem spać :) Listy nie są długie i wydruk mieści się bez problemu na jednej stronie. Nie są może specjalnie odkrywcze i raczej po ich przeczytaniu nikt nie stanie się pisarzem, ale zawsze czekam na nie z niecierpliwością. W dzisiejszym odcinku miało być o wywoływaniu natchnienia, więc tym bardziej byłam zaciekawiona. Wśród sposobów na przywołanie natchnienia była wymieniona muzyka. Chyba coś w tym jest. Wiersze haiku, które do niedawna pisałam, najlepiej powstawały właśnie przy muzyce. Zawsze w piątek siadałam przy biurku, gdzie stało moje ulubione, małe radyjko i pisałam haiku, słuchając Listy Przebojów Trójki. Trójce zawdzięczam sporo haiku, podczas trwania jednej listy byłam w stanie napisać co najmniej trzy takie wierszyki. Zresztą sama narzuciłam sobie taką zasadę, że przy każdej liście muszę napisać minimum trzy haiku, i zazwyczaj dotrzymywałam tego. Często udawało mi się napisać znacznie więcej. Inspirację do warstwy treściowej haiku wypatrywałam na polach, lasach, pagórkach i jeziorach, które widziałam z autobusu, jadąc do i z uczelni. Ale sam proces pisania zawsze odbywał się w ten sam sposób. Przy liście Trójki przelewałam obserwacje z całego tygodnia na papier, zazwyczaj używając małych karteczek; haiku są wszak krótkie. Zawsze siadałam przy moim biurku, tuż przy radyjku grającym ulubioną Trójkę. Radyjko było stare i czarne, ale najlepiej odbierało Trójkę, dopóki produkowano kasety audio, służyło też do nagrywania trójkowych audycji. Lista jak wiadomo zaczyna się o 19:00, więc w miesiącach zimowych było już ciemno, ale zazwyczaj świeciłam tylko lampkę stojącą na biurku. Najpierw wsłuchiwałam się tylko w muzykę, przy liście jadłam też kolację, ale w ostatniej godzinie Listy Przebojów Trójki zaczynałam pisać pierwsze haiku. Muzyka w dużym stopniu mnie inspirowała, nakręcała do pisania, słuchanie muzyki pomagało mi przypomnieć sobie jakieś ciekawe obrazy, momenty z minionego tygodnia i przetworzyć je na formę haiku (chociaż i tak to, co pisałam, nie jest klasycznym haiku ściśle trzymającym się reguł tego gatunku). Nie chodziło mi o jakieś konkretne piosenki, ważne, że były z listy Trójki, chociaż przyznaję, że większość z prezentowanych utworów rzeczywiście lubiłam. Nadal sprawia mi to wiele przyjemności, jeśli usłyszę piosenkę, która wtedy leciała właśnie na liście. W każdym razie chyba trójkowa muzyka musiała być decydująca dla mojego haiku, bo odkąd zarzuciłam ten rytuał, nic nowego nie powstało. Najpierw nie dało się już kupić kaset audio, więc audycje zaczęłam nagrywać na komputerze i często też podczas listy przeglądałam internet, przy okazji słuchając piosenek. Oczywiście w takiej sytuacji nie było już mowy o napisaniu czegoś. Surfowanie po sieci raczej nie sprzyja twórczości. Wydaje mi się, że jeszcze przez jakiś czas praktykowałam „siedzenie przy radiu”, mimo iż program nagrywany był na komputerze i w domu grały dwie listy :) Wszystko ostatecznie skończyło się, gdy dostałam laptopa. Nie miałam go gdzie trzymać i komputer zamieszkał na biurku. Nie mogłam już tam jeść, a i na niewielkie radyjko zabrakło miejsca, i choć dalej je mam, stoi bezczynnie na szafie. Teraz mam gdzie schować laptop i właściwie możnaby wrócić do tego zwyczaju, ale od dawna słucham listy tam, gdzie ją nagrywam, tj. na starym komputerze, buszując w sieci. Słucham listy właśnie tam, bo ten komputer używam do różnych „informatycznych” eksperymentów i mogę przy nim jeść (czego niezbyt estetycznym świadectwem jest klawiatura tegoż). Ale skutki są takie, jakie są: niestety od jakiegoś czasu nie piszę. Może przyczyniły się do tego studia germanistyczne, bo nie miałam już czasu, żeby „nic nie robić” przy liście; przeważnie tylko nastawiałam na nagrywanie, a w tym samym czasie jeszcze powtarzałam materiał.

Nadal lubię Trójkę, to właściwie jedyne radio, jakiego słucham regularnie. Przełączam się na Radio Kraków tylko na audycję Basi Stępniak-Wilk „Muzyczna bombonierka” (Nawiasem mówiąc, właśnie dzięki piosence Basi „Bombonierka” polubiłam Trójkę). Chociaż „słucham” to może za duże słowo, zazwyczaj nagrywam audycje, a poza godzinami ich emisji zazwyczaj nie włączam sobie muzycznych nagrań. Kiedyś słuchałam znacznie więcej muzyki. Jednak teraz przy komputerze przeważnie czytam, a muzyka przeszkadza mi w lekturze i rozprasza mnie od czytania. Może to głupie, ale muzyką delektuję się w ten sposób, że jak słucham muzyki, to tylko słucham muzyki i nic więcej. Ale właściwie wcale mi jej nie brakuje. Znacznie bardziej wolę czytanie od słuchania muzyki. Niespecjalnie lubię też filmy, mogłabym żyć bez telewizji, jeśli zaciekawi mnie jakiś film, najpewniej będzie to ekranizacja powieści lub też film historyczny. No i najlepiej, jeśli sama mogę wybrać czas, kiedy obejrzę film, a nie kiedy telewizja będzie łaskawa mi go pokazać. Filmy są też dobre, kiedy można usłyszeć angielską wersję językową i czegoś się nauczyć, a o to w telewizji polskiej trudno.. Ale tak film dla samego filmu? Raczej nie.

A co do muzyki, chyba powinnam zacząć więcej jej słuchać. Skoro inspiruje, a chyba tak robi, co widać zarówno z poradnika pisania twórczego, jak i z moich własnych doświadczeń. Niech muzyka gra, skoro może się do czegoś przydać, ale nie z komputera, tylko z radyjka.

Na koniec haiku, które wymyśliłam podczas pisania tego tekstu na bloga:

nadlatujące wrony
żywy
wygaszacz ekranu

No comments:

Post a Comment