2012 Reading Challenge

2012 Reading Challenge
Wiktoria has read 20 books toward her goal of 52 books.
hide

Wednesday, September 14, 2011

Kupowanie książek

Nie lubię chodzić po sklepach. Tylko podstępem można mnie skłonić do kupowania ciuchów. Jednakże są sklepy, które nawet śnią mi się po nocach. Tak, tak, chodzi o książkowe przybytki - księgarnie i antykwariaty. Wizyta w ogromnych księgarniach jest zawsze wielką przyjemnością, proporcjonalnie do wielkości księgarni i jej zaopatrzenia. Jednak przeważnie taka wyprawa kończy się nieszczególnie; zazwyczaj bowiem wychodzę ze sklepu z pustymi rękami. Książki są niestety dosyć drogie, zwłaszcza te anglojęzyczne, a takie najchętniej kupuję. A raczej kupowałabym, gdybym miała ku temu fundusze. Jako osoba bez własnych dochodów na razie bazuję na prezentach od bliskich, jeśli chodzi o moje literackie potrzeby. Pewnie jak tylko zdobędę pracę, większość zarobków będę przeznaczać właśnie na książki.

Ale czy warto kupować książki? Ceny są wysokie, a istnieje przecież wiele sposobów zapoznania się z treścią książki za darmo. Na myśl przychodzą od razu biblioteki, oraz znajomi, jeśli ktoś ma ;) Ostatnio zaczęłam częściej korzystać z bibliotek, publicznej i uczelnianej. Zamiast zamawiać jakąś książkę przez internet (mam swój ulubiony internetowy antykwariat), najpierw sprawdzam w on-line katalogu bibliotecznym, czy można ją wypożyczyć. Jeśli tak, to raczej decyduję się na wypożyczenie niż zakup, chociaż zazwyczaj książka, którą mogę pożyczyć ma polską wersję językową ;) I tu jest właśnie mój problem, bo wolałabym oczywiście przeczytać daną książkę po angielsku, ale często jedyną możliwością angielskiej lektury byłoby jej zakupienie za niemałą sumkę. A nieładnie byłoby naciągać Rodziców na kupowanie książek. Właśnie przez tą bibliotekę zaczęłam ostatnio czytać więcej po polsku. Korzystam też z biblioteki uczelnianej, ale wybór tam jest niewielki, np. wszystko Tolkiena już przeczytałam, a książek CS Lewisa w ogóle nie ma. Zaczynam się obawiać, że przez to wzmożone czytanie po polsku zapomnę angielskiego, ale jednak chęć przeczytania wymarzonej książki jest silniejsza niż instynkt angielsko-zachowawczy. Chociaż postanowiłam sobie, że od początku roku akademickiego koniec z czytaniem po polsku. Skoro studiuję po niemiecku, nie mogę sobie przecież odbierać kontaktu z angielskim przez lekturę. Co do angielskich książek z uczelnianej biblioteki, ostatnio złapałam się na tym, że czytam nie to, co chciałabym przeczytać (Tolkien, CS Lewis), ale to, co akurat jest dostępne w bibliotece. Tak na przykład było z książką Atwood, z którą męczyłam się, na dodatek opisując wszystko na blogu ;)

A wracając do kupowania... Od jakiegoś czasu chciałam sobie zamówić Silmarillion mojego ulubionego Tolkiena. Ale jakoś ciągle to odwlekam. Zastanawiam się, czy jest w ogóle sens kupować tą książkę, chociaż jestem fanką Tolkiena i chętnie przeczytałabym ją ponownie. Ale z drugiej strony, właściwie nie jest mi potrzebna - w sensie: przydatna na studia czy też do pisania pracy/artykułów naukowych. Poza tym, już ją kiedyś czytałam, i choć miło byłoby sobie ją odświeżyć, czy nie lepiej byłoby zamówić książkę, której jeszcze nie znam, a nie da się jej pożyczyć z biblioteki? Ale z drugiej strony zamawianie książki, której się nie czytało, to też ryzyko, bo może się nie spodobać, a pieniędzy nikt nie zwróci. I w końcu przez te wątpliwości od jakiegoś czasu nie kupiłam żadnej książki.

Na forum Lubimyczytac.pl znalazłam ciekawą dyskusję na temat kupowania książek, która zainspirowała mnie do napisania tego tekstu.Niektóre osoby mają 600 nieprzeczytanych książek, ale dalej kupują i nie mogą się oprzeć książkowym promocjom. Ja też mam w domu wiele książek, których nie przeczytałam, właśnie dlatego, że mnie nie interesują. Mam już swoje literackie gusta i ulubionych autorów, a życie jest za krótkie, aby czytać wszystko, co ma dwie okładki i kartki w środku. Dlatego, przeciwnie niż niektórzy z forum Lubimyczytac.pl nie kupiłabym książki na promocji, tylko dlatego, że jest tania. Moim zdaniem nie ma sensu kupować takich niedrogich książek jedynie z powodu ceny, w nadziei, że może nas zainteresują i przeczytamy. Kupiłabym tylko wtedy, gdyby książka z promocji była wcześniej przeze mnie poszukiwana, mojego ulubionego autora czy też pisarza, o którym czytałam pozytywne recenzje lub tworzącego w moim ulubionym gatunku. Wydaje mi się, że książki kupowane w przecenie często kończą na półce "nieprzeczytane". Do niedawna chętnie przygarniałam książki z odrzutów z bibliotek. Teraz zastanawiam się, czy takie zachowanie w ogóle ma jakiś sens. "Przygarnianie" książek, tylko dlatego, że nikt inny ich nie chce, oczywiście z litości, że biedactwa i tak zostaną wyrzucone czy zniszczone, jeśli ja ich nie wezmę. W ten sposób zdobyłam kilka perełek oraz kilka innych, które po przeczytaniu okazały się wartościowe, ale większości nie przeczytałam. Pociesza mnie to, że pewnie rzeczywiście uratowałam je przed zgubą ;) oraz że będę miała co czytać, jeśli zostanę odcięta od świata ;) ;)

Teraz wydaje mi się, że najlepsze jest pragmatyczne podejście do kupowania książek. Najbardziej sensowne jest chyba kupowanie reference books, jak w moim przypadku podręczniki gramatyczne, poradniki dla tłumacza itp. Takie książki warto mieć w domu, aby w każdej chwili móc do nich zerknąć.


No comments:

Post a Comment